Będąc młodym zbuntowanym dziewczęciem, uważałam, że walentynki to obciach. Zdania do końca nie zmieniłam, ale obłąkana Ofelia wyprowadziła mnie z błędu, jakoby miałoby to być komercyjne, amerykańskie święto.
Zaśpiewała ona w scenie piątej „Hamleta” o tak:
Dzień dobry, dziś święty Walenty.
Dopiero co świtać poczyna;
Młodzieniec snem leży ujęty,
A hoża doń puka dziewczyna.
Poskoczył kochanek, wdział szaty,
Drzwi rozwarł przed swoją jedyną
I weszła dziewczyna do chaty,
Lecz z chaty nie wyszła dziewczyną.
Wtedy też uznałam, że gdyby w szkole o literaturze uczono troszkę inaczej, nie byłoby dzisiaj 10 milionów Polaków, którzy nie mają w domu ani jednej książki (mnie też trudno uwierzyć w tę statystykę, ale ogólnie przyjmijmy, że jest źle).
Będąc tym zbuntowanym dziewczęciem, uważałam, że to dość śmieszne świętować zakochanie w rocznicę śmierci (tragicznej śmierci, ścięto mu bowiem głowę) patrona chorych na padaczkę. Irytowały mnie słodkie misiaczki z serduszkami i plastikowe serca kupowane w imię miłości. Nie do końca rozumiałam, czemu okazywanie miłości musi odbywać się właśnie tego dnia.
12 lat temu zrozumiałam. Miałam wówczas przyjemność sprzedawać mydła w stołecznym centrum handlowym i przekonałam się, że to jest idealny wprost moment dla handlu, aby przełamać zastój w sprzedaży czegokolwiek pomiędzy Bożym Narodzeniem a Wielkanocą. Nie uwierzylibyście, co można sprzedać o godzinie 21.00 14 lutego, ale mniej więcej to samo, co 24 grudnia o godzinie 13.00.
Szczęśliwie Ofelia swą pieśnią przekonała mnie, aby trochę o walentynkach poszperać. Okazało się, że to wcale nie jest przywieziony z Ameryki komercyjny Valentine’s Day, tylko po prostu obyczaj mający swój początek w pogańskim obrzędzie o interesującej nazwie Luperkalia. Połączenie jest dosyć luźne, ponieważ Luperkalia było to święto oczyszczenia i płodności. Luperkowie – kapłani bóstwa – biegali wokół wzgórza palatyńskiego i uderzali przechodniów rzemieniami ze skór zwierząt ofiarnych. Bezdzietne kobiety ochoczo dawały się uderzać, ponieważ to miało gwarantować im płodność.
Ściślejsze połączenie występuje natomiast między obchodzonymi dzisiaj walentynkami a angielskim obyczajem znanym od 1476 roku. Od tego czasu 14 lutego młodzi ludzie wybierają sobie sympatię i przesyłają wybranej osobie upominek. Niektórzy uważają, że ma to związek z ludowym wierzeniem, jakoby 14 lutego ptaki śpiewające miały się na Wyspach Brytyjskich łączyć w pary.
W okolicach walentynek pojawiają się także głosy obrońców tradycji i wartości słowiańskich obrzędów. Nawołują oni do bojkotu walentynek jako komercji i obchodzenia nocy Kupały. No i ja jestem ogólnie za, bardzo polecam ogniska zimową porą, ale dość ciężko w połowie lutego świętować najkrótszą noc w roku. I o ile szczerze namawiam do uczestniczenia w tak zwanych wiankach, to walentynki nie stoją temu na przeszkodzie.
Byłoby jednak lepiej, gdybyśmy zamiast prezentowania owczego pędu w poszukiwaniu drogiej czy taniej tandetnej pierdółki dla naszej ukochanej osoby uczcili te walentynki inaczej. Propozycja obłąkanej Ofelii jest bardzo trafiona, choć oczywiście kolacje przy świecach prowadzą do tego samego.
Uważam także, że każdy powód do świętowania jest dobry, tym bardziej miłości, ale najważniejsze jest, abyśmy robili to częściej niż w walentynki.
Napisz komentarz
Komentarze