Rok temu z medialną pompą CBA zatrzymało samorządowego polityka. Teraz ze znacznie mniejszym rozgłosem sprawa się kończy. Rodząc więcej pytań, niż pojawiło się przy aresztowaniu Łukasza K.
Na kilka z tych pytań próbowaliśmy znaleźć odpowiedź. Z mizernym skutkiem. Przypomnijmy, jak rozwijała się najgłośniejsza „afera polityczna” w naszym regionie.
Ówczesnego wiceszefa powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej Centralne Biuro Antykorupcyjne aresztowało rzekomo na gorącym uczynku podczas przyjmowania 150 tys. łapówki od biznesmena Moshe T. 10 marca ubiegłego roku. Polityk miał się powoływać na wpływy w lokalnym samorządzie, które pozwolą na zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego na zgodny z oczekiwaniami izraelskiego biznesmena. Docelowo Łukasz K. miał na tym zarobić 600 tys. złotych.
Poważne oskarżenia, wielki szum
W dniu aresztowania K. ma 35 lat, jest dobrze zarabiającym menedżerem w firmie farmaceutycznej i liczącym się lokalnym politykiem. Prowadzi też, o czym niewiele osób wie, własną firmę konsultingową w Piasecznie. Na wniosek prokuratury trafia do aresztu na blisko trzy miesiące. 12 marca traci legitymację partyjną, a znakomita większość dotychczasowych przyjaciół z Platformy Obywatelskiej odwraca się od niego, wyrażając zdumienie połączone z oburzeniem. Sprawa zatrzymania lokalnego polityka PO z zarzutami z art. 230. § 1. (płatna protekcja za powoływanie się na wpływy) odbija się echem również w mediach ogólnopolskich, ale najszerzej komentowana jest oczywiście w Piasecznie. Nie tylko dlatego, że Łukasz K. jest tu powszechnie znany. Dla niektórych to jest dowód na to, co wiedzieli od dawna, że „deweloperzy w Piasecznie mają swoje eldorado” i teraz się okaże, kto jeszcze jest „umoczony”, bo przecież K. nie mógł działać sam (tym bardziej że przecież nie pracował w Urzędzie Gminy, a nawet nie działał w gminnym samorządzie). Wśród działań prokuratury było oczywiście sprawdzenie UG. Czy coś znaleziono? Skoro nikomu innemu nie postawiono zarzutów, a samym oskarżonym również ich nie poszerzono, odpowiedź nasuwa się sama.
Zaskakujący finał
Dla przyzwyczajonego do raczej wysokiego standardu życia K. blisko trzymiesięczny pobyt w areszcie musiał być dość ekstremalnym doświadczeniem. Opuszcza go z końcem maja 2015 roku, ale trudno go szukać w życiu publicznym. Nie komentuje całej sprawy ze względu na prowadzone postępowanie. Nie robi tego również teraz, kiedy postępowanie się zakończyło, a prokuratura złożyła do sądu wniosek w trybie art. 335 par. 1 Kodeksu Postępowania Karnego, czyli o wydanie wyroku skazującego i wymierzenie uzgodnionej wcześniej z oskarżonym kary w oparciu o przyznanie się do winy i wykazanie postawy, która „wskazuje, że cele postępowania zostaną osiągnięte”. Jaką karę ma wymierzyć sąd w tym przypadku?
– Oskarżonemu Łukaszowi K. 540 stawek grzywny po 370 złotych, natomiast oskarżonemu Moshe T. 50 stawek grzywny po 400 złotych – informuje nas Ewa Leszczyńska-Furtak Rzecznik Prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Warszawie.
Innymi słowy, jeśli sąd z jakiegoś powodu nie odrzuci wniosku prokuratury, a nic na to nie wskazuje, sprawa jest zakończona, ponieważ sąd wyda wyrok zgodny z ustaleniami na posiedzeniu zamkniętym, oskarżeni zapłacą grzywnę i temat zostanie zamknięty.
Informacja o wysokości kary znowu wzbudziła nieco emocji wśród komentatorów. Większość jest oburzona, że tak „tanio” lokalny polityk wymknie się wymiarowi sprawiedliwości. Pojawiają się wręcz oskarżenia o korupcję w prokuraturze „Po prostu kupił sobie wolność za 200 tys. zł. I nie jest to korupcyjne porozumienie prokuratora z podejrzanym? Tym powinna również zająć się prokuratura”, pisze anDrzej w komentarzu pod artykułem „CBA złapała go na korupcji, ale siedzieć nie pójdzie! Szokujące porozumienie byłego działacza Platformy z prokuraturą!” na portalu wPolityce.pl. Głos w sprawie zabrał też europoseł PiS Janusz Wojciechowski, pisząc w liście do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta: „Uważam, że mamy do czynienia ze skandaliczną pobłażliwością prokuratury wobec sprawców bardzo poważnej korupcji, z próbą bagatelizowania i lekceważenia przestępczości dewastującej państwo”.
Podstawowe pytanie, jakie się nasuwa przy decyzji prokuratury, brzmi: Skoro oskarżeni przyznali się do winy, a zarzuty dotyczyły płatnej protekcji przy powoływaniu się na wpływy na decyzje władz samorządowych, to skąd kara grzywny? Art. 230. § 1 mówi, że oskarżony podlega karze pozbawienia wolności od 6 m-cy do 8 lat.
– Przepis art. 60 kk (Kodeksu Karnego) stanowi, iż w przypadku uwzględnienia wniosku z art. 335 kpk sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary – tłumaczy decyzję prokuratura rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. – Tymczasem nadzwyczajne złagodzenie kary może polegać na wymierzeniu kary łagodniejszego rodzaj (a więc w tym przypadku zamiast kary pozbawienia wolności – kary grzywny).
Znaki zapytania
Nagle z aresztowania na gorącym uczynku przez CBA, zamknięcia na 3 miesiące w areszcie i zarzutów płatnej protekcji wobec polityka rządzącej wówczas, a opozycyjnej obecnie, PO robi się 200 tys. grzywny bez rozprawy? Jeśli prokurator ma twarde dowody, przyznanie się do winy oskarżonego oraz media na karku, bo oskarżonym jest polityk znaczącej partii, decyduje się na taki kontrowersyjny krok? I jak widać po komentarzach zarzuty wchodzenia w „układy”? A może przyznanie się Łukasza K. to tylko czysta prawnicza zagrywka (z wykształcenia jest prawnikiem), żeby opuścić areszt i uniknąć długotrwałego procesu? A z kolei prokuratura nie ma żadnych na tyle twardych dowodów, żeby decydować się na proces?
To sąd decyduje o karze
I skąd taka rozbieżność w potraktowaniu obu oskarżonych w tej sprawie? Dlaczego izraelski biznesmen ma zapłacić dziesięciokrotnie niższą grzywnę? Kodeks Karny złagodzenie kary dla wręczającego korzyść majątkową przewiduje tylko w wypadku poinformowania o tym organów ścigania, ale wówczas w ogóle powinien uniknąć kary (art. 230a KK). A poza tym CBA miała obu panów złapać na gorącym uczynku. Zapytany o tę różnicę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Sławomir Nowak cytuje kolejne paragrafy, tym razem artykuł 53 KK, który mówi o tym, że ostateczna wysokość kary jest decyzją sądu. Ten zaś bierze pod uwagę, by „jej dolegliwość nie przekraczała stopnia winy”, uwzględnia społeczną szkodliwość czynu, ale także motywację i sposób zachowania się sprawcy, „sposób jego życia i postępowania przed popełnieniem przestępstwa i zachowanie się po jego popełnieniu”.
Sprawa się zakończy, kurz opadnie, a niektóre pytania być może nigdy nie znajdą odpowiedzi. Czy i za co Łukasz K. przyjął pieniądze od Moshe T. w marcu 2015 roku? Czy miał wpływać i wpływał na jakiekolwiek decyzje radnych dotyczące gospodarowania nieruchomościami gminy? Jaka zmiana planu zagospodarowania przestrzennego w Wólce Kozodawskiej, czego rzekomo miała dotyczyć „płatna protekcja”, przyniosłaby korzyści i komu? Kto „doniósł” służbom o planowanym „wręczeniu łapówki”? I czy młody, błyskotliwy polityk z prawniczym wykształceniem, niezłą karierą zawodową i pensją, zaryzykowałby to wszystko dla 600 tys. złotych? I czy Moshe T. gotów byłby zapłacić człowiekowi, który wprawdzie jest popularny i być może ma pewne wpływy polityczne, ale jednak nie ma bezpośredniego przełożenia na decyzje gminnego samorządu 600 tys. złotych (a nawet 150 tys. „zaliczki”) za samą obietnicę zmiany mpz na korzystny dla jego potencjalnych przyszłych interesów (bo te wcale nie są jasne, Moshe T. zwykle zajmował się reprezentowaniem inwestorów). I jakie znaczenie w całej sprawie może mieć fakt, że Łukasz K. półtora roku przed aresztowaniem założył firmę konsultingową, a pół roku później zrezygnował z mandatu radnego? Na pytanie o to, czy działalność doradcza K. w ramach rzeczonej firmy miała jakiś związek ze sprawą, Sławomir Nowak odpowiedział:
– Nie mam wiedzy o firmie konsultingowej Łukasza K. Sam oskarżony też odmawia odpowiedzi na to pytanie. Nie można wykluczyć, że do milczenia zobowiązuje go zawarte w prokuraturze porozumienie.
Napisz komentarz
Komentarze