Dziś w cyklu "Tu zaszła zmiana" w roli głównej restauracja Pod Kaktusem gdzie podawano najlepsze obiady domowe w Piasecznie.
W kamienicy należącej do rodziny Rowińskich, zbudowanej tuż przed pierwsza wojną światową, mieściła się przez kilka dekad kultowa restauracja Pod Kaktusem. Była to restauracja, w której w porze obiadowej trudno było o stolik, przychodziły całe rodziny. Bukiet z jarzyn i mielony za 11 zł - były hitem dnia. Znakomita kuchnia. Po prawej stronie od wejścia bar, panowie w ortalionach wpadający na setkę wódki, piwko i tatara, a po lewej stronie, odgradzająca od baru ściana i obszerna sala, stoliki, kelnerki i dekoracja na ścianie: kaktusy z zielonych szkiełek.
Wieczorami nie bywałam. Z dań w menu ogromne powodzenie miał wspomniany bukiet z jarzyn, składał się z gotowanej marchewki, gotowanych buraczków, szpinaku, ziemniaków i jajka sadzonego. Ziemniaki polane masełkiem z bułką tartą – pyszne! Ciekawe, że już wtedy była propozycja obiadowa dla wegetarian, wówczas zwanych jaroszami. Na zdjęciu od strony północnej za ogrodzeniem i gęstym żywopłotem widać ogródek, stały tam stoliki i można było posiedzieć na powietrzu. Bardzo sympatyczne miejsce. Restauracja była własnością Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Społem”. Oto kilka wypowiedzi mieszkańców na temat Kaktusa, jak potocznie nazywano restaurację:
Magdalena (dziennikarka): Kiedyś, przy okazji jakiejś okrągłej rocznicy PSSu dostałyśmy z koleżanką zlecenie na broszurę o historii piaseczyńskiego Społem. Zbierałyśmy wspomnienia pracowników i jedna z pań pracujących właśnie w Kaktusie wspomniała, jak to w czasach deficytu mięsa podawano tam gotowane wymię krowie, które wymagało bardzo długiej obróbki cieplnej, żeby zrobiło się miękkie i jadalne. To wspomnienie wydało nam się smaczne i warte przytoczenia w publikacji. Niestety jednak cenzura, czyli ówcześni decydenci PSSu wymię wycięli jako epizod wstydliwy w historii spółdzielni.
Elżbieta: Tak pysznych obiadów, prawdziwie domowych nigdzie indziej już nie jadłam. Smak kotleta mielonego mam do dziś. O zupkach już nie wspomnę. Cudowna, kochana obsługa. Pani Lewandowska i druga pani (niestety nazwisko umknęło) potem przeszły do Panoramy.
Anna: Przed restauracją był tu mięsny sklep firmowy mojego pradziadka Józefa Kazimierza Rowińskiego i dziadka Franciszka Rowińskiego był najładniejszym sklepem tej branży w całym Piasecznie.
Małgorzata: pamiętam kelnerki ubrane w ciemne sukienki, panie były przepasane małym białym fartuszkiem z falbanką. Na głowie miały białe ozdobne przepaski z materiału. Kaktus dbał o klientów. Niektóre miejscowe firmy częściowo opłacały pracownikom obiady.
Napisz komentarz
Komentarze