Niedawno opinię publiczną poruszyła sprawa utylizacji chemikaliów nielegalnie magazynowanych w Nowym Prażmowie. Właścicielka hal magazynowych oczekuje pomocy od gminy. Sprawa jednak nie jest taka prosta.
Nielegalne składowisko wykryto wiosną ubiegłego roku. W maju 2020 r. funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą i korupcją weszli do hal magazynowych w Nowym Prażmowie. Zgodnie z ustaleniami między właścicielką hal i najemcą, miały być tu składowane części samochodowe. Właścicielka na co dzień mieszka w Warszawie. Jak twierdzi, z powodu wybuchu pandemii nie miała możliwości sprawdzenia, co się dzieje na terenie magazynów. Z Nowego Prażmowa nie płynęły też żadne sygnały świadczące o tym, by w halach odbywały się jakiekolwiek nielegalne procedery. Obaw nie budziły również jej rozmowy z najemcą. Sprawa wyszła na jaw dopiero po tym, jak w hali doszło do wycieku. Zaalarmowani unoszącym się w sąsiedztwie zapachem mieszkańcy zawiadomili służby. Na miejscu policjanci znaleźli dwa tysiące 1000-litrowych beczek z nieznanymi substancjami. Późniejsze analizy potwierdziły, że chemikalia mogą być niebezpieczne dla ludzi i środowiska. Próby kontaktu z "przedsiębiorcą" pozostały bezowocne – najemca wyjechał z kraju, jego telefon milczy.
Szybko na światło dzienne wypłynął kolejny problem z nielegalnym składowiskiem. Kto powinien zająć się jego uprzątnięciem? Przepisy prawa jednoznacznie wskazują, że odpowiedzialność spoczywa na właścicielu nieruchomości. Problem w tym, że utylizacja niebezpiecznych odpadów wiąże się z ogromnym kosztem. Według szacunków właścicielki, może to być nawet 8 mln zł. Pomóc mogłaby dotacja z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, jednak o te środki nie może się ubiegać osoba prywatna. Może to zrobić tylko samorząd. Ten zaś – jak twierdzi właścicielka – nic nie zrobił w tym kierunku.
Czytaj także: Nowe stawki za śmieci w Prażmowie
– To nieprawda – oponuje zastępca wójta Prażmowa Sławomir Szymaniak. – Gmina od samego początku monitorowała sytuację na terenie posesji, czego dowodem jest wszczęcie postępowania administracyjnego. Ponadto trwa wymiana korespondencji z piaseczyńską prokuraturą. W sprawie dofinansowania usunięcia tych odpadów wysłaliśmy zapytanie do NFOŚ. Otrzymaliśmy odpowiedź, że mogą dofinansować usunięcie odpadów w wysokości od 10 do 80 procent kosztów kwalifikowanych. Czyli nie zrefundują nam pełnych kosztów, zresztą my do tej pory nie mamy pełnej wiedzy, jakie faktycznie są to kwoty. Właścicielka przekazała nam, że jest to koszt około 8 milionów złotych. Nie wiadomo, czy dostalibyśmy 10 czy 80 procent tej dotacji, a resztę musielibyśmy wyłożyć z naszych środków budżetowych. Należy też pamiętać, że nadal trwa postępowanie w tej sprawie.
Wspomniane przez zastępcę wójta postępowanie toczy się w sprawie usunięcia odpadów z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania. W sierpniu wójt wydał właścicielce posesji decyzję nakazującą usunięcie tych odpadów. Kobieta odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO podtrzymało decyzję wójta, wydłużając jedynie termin usunięcia groźnych substancji do końca stycznia br. Właścicielka wniosła skargę na decyzję SKO do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, gdzie sprawa toczy się od grudnia. Dopóki nie zapadnie wyrok WSA, nie mogą też zapaść dalsze decyzje.
– Wszystkie rozmowy w tej sprawie toczyły się w obecności właścicielki – mówi Sławomir Szymaniak. – Sprawa dofinansowania poruszona została podczas kolejnego spotkania w grudniu 2020 r. Właścicielka starała się sama uzyskać dofinansowanie, ale jako osoba prywatna nie miała takiej możliwości. Wówczas zasugerowała, aby wniosek złożyła gmina. Gmina nie wyklucza takiej możliwości. Natomiast stoi na stanowisku, że podatnicy nie mogą ponosić kosztów zaniedbań właścicielki nieruchomości. Nawet gdybyśmy uzyskali dofinansowanie, to nadal będzie duże obciążenie dla budżetu gminy. Powiedzmy szczerze: właścicielka nie dopilnowała pewnych spraw. Problem powstał na terenie jej nieruchomości, w jej pomieszczeniach. Nie przyjeżdżała, nie sprawdzała, co się tutaj dzieje. A kiedy sprawa została nagłośniona, obwiniła urzędników, że nie poinformowali jej, co się dzieje na terenie jej posesji.
Obie strony trwają na swoich stanowiskach, czekając na decyzję sądu. Tymczasem chemikalia składowane w magazynie w Nowym Prażmowie nadal czekają na utylizację.
Napisz komentarz
Komentarze