Plaga alarmów bombowych ostatnio dotknęła głównie przedszkola. Ucierpieli też ósmoklasiści, którym przerwano egzamin próbny.
W 2019 roku alarmy bombowe sparaliżowały matury. Informacje o podłożonych ładunkach wybuchowych trafiały do dyrektorów szkół, którzy oczywiście zawiadamiali o tym fakcie policję i zazwyczaj zarządzali ewakuację budynku. Bo choć prawdopodobieństwo, że zagrożenie jest realne, jest niewielkie, dyrektorów obowiązują określone procedury bezpieczeństwa, a poza tym nikt nie chciałby wziąć odpowiedzialności za to, co mogłoby się stać, gdyby akurat w tym przypadku rzeczywiście na terenie budynku ładunek wybuchowy się znajdował.
W ostatnich tygodniach e-maile z informacją o zagrożeniu trafiają przede wszystkim do dyrektorów przedszkoli. Rzecz dotyczy placówek w całej Polsce, w tym kilku placówek na terenie naszego powiatu. Ewakuacja maluchów, zwłaszcza w zimie, jest zadaniem niełatwym i wyjątkowo uciążliwym. Do tego dochodzi zaangażowanie służb. Na miejscu pracuje policja, straż pożarna, pirotechnicy czy specjalna grupa policjantów z wyszkolonym psem. Ubiegłotygodniowa akcja w przedszkolu przy Jaworowej w zalesiu Dolnym trwała cztery godziny. Zmarzniętym dzieciom gościny użyczyła filia Biblioteki Publicznej w sąsiedztwie, a jak informuje wiceburmistrz Hanna Kułakowska-Michalak, przedszkolaki dostały też ciepłą zupę w „krauzówce”. Bardziej ucierpieli ósmoklasiści, którzy w tym czasie pisali próbne egzaminy. Zostały one przerwane przez dyrektorów po tym, jak otrzymali wiadomość o podłożonej bombie.
Czytaj także: Rodziny pacjentów skarżą się na utrudniony kontakt ze szpitalem
W marcu maile z informacjami o podłożeniu bomby w ich siedzibach otrzymało też kilkadziesiąt organizacji pozarządowych, m.in. Grupa Stonewall, Watchdog Polska, Greenpeace czy Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Autor wskazywał, że to zemsta za popieranie aborcji.
Każda ewakuacja budynku, w którym rzekomo ma być podłożony ładunek wybuchowy, dezorganizuje pracę, angażuje służby a niekiedy wiąże się też ze sporymi kosztami. Oczekiwaniem społecznym jest więc namierzeni „dowcipnisiów” i ich przykładne ukaranie. Zgodnie z art.224a Kodeksu Karnego sprawcy fałszywego alarmu grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności oraz kara finansowa wyznaczona przez sąd. Jak często udaje się wykryć sprawców i ich ukarać? Policja przyznaje, że odkąd informacje o zagrożeniu są wysyłane droga mailową, jest to znacznie trudniejsze. Autorzy alarmów korzystają między innymi z sieci VPN, więc namierzenie prawdziwego adresu IP i powiązanie go z nadawcą wiadomości jest praktycznie niemożliwe.
- Maile, które otrzymali ostatnio dyrektorzy placówek oświatowych na terenie powiatu piaseczyńskiego miały być wysłane między innymi z RPA czy Meksyku – powiedział nam nadkom. Jarosław Sawicki z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie. - Znacznie łatwiej namierzyć osobę, która zawiadamia o bombie telefonicznie, ale autorzy alarmów mają tego świadomość.
Dowiedzieliśmy się też, że Komendant Główny Policji wysłał do dyrektorów placówek oświatowych specjalną instrukcje postępowania w przypadku otrzymania wiadomości z informacją o niebezpiecznej substancji umieszczonej w budynku.
Napisz komentarz
Komentarze