Dziś w cyklu „Tu zaszła zmiana” opowieść o sklepie Marta i znajdującym się przed nim skwerze.
Osiedle przy ulicy Puławskiej w Piasecznie było obsługiwane już w latach 60. przez sklep z artykułami spożywczymi o nazwie Marta. Początkowo był tu jeden obszerny, nowoczesny pawilon PSS, do którego już o 6.00 rano ustawiała się kolejka po świeże pieczywo. Tuż po „odwilży” po 1956 r. pozwolono architektom na nowe formy małej architektury, a handlowcom na nowatorskie sposoby handlu. To właśnie wtedy na potęgę powstawały sklepy samoobsługowe w oszklonych pawilonach z ciekawymi neonami. Sklep Marta w Piasecznie jest mini przykładem tej mody. Większe formy to sklepy np. Cepelia i Emilia w Warszawie. W piaseczyńskim pawilonie zwraca uwagę ciekawa forma neonów na dachu sklepu.
Czyn społeczny
Nieco później dobudowano do pawilonu Marta jeszcze jeden pawilon, w którym funkcjonowało zamiennie kilka sklepów różnej branży. Najcieplej wspomina się sklep papierniczy z chińskimi piórnikami i pachnącymi gumkami do ścierania oraz sklep odzieżowy. Zastanawiałam się skąd wzięła się nazwa sklepu. Czy to imię jakiejś pięknej dziewczyny? Na skrzyżowaniu ulic Chyliczkowskiej i Puławskiej w tym samym czasie postawiono pawilon, w którym mieścił się sklep o nazwie Olga. Można przypuszczać, że moda na imiona żeńskie w nazwach sklepów była w latach 60. standardem, ale wolałabym jakąś bardziej romantyczną historię. Zdjęcie wykonano w roku 1970. Przedstawia uczniów klasy III B z LO 34. w Piasecznie przy ul. Chyliczkowskiej, którzy pod nadzorem plastyczki, pani profesor Karpowicz, sadzą drzewa wzdłuż wjazdu do sklepu i na skwerze. Klasa, która bierze udział w tym czynie społecznym, czyli młodzież widoczna na zdjęciu, obchodzi w tym roku 50. lecie swojej matury, a fotografem był Jacek Mrówczyński, uczeń tej klasy.
Czas płynie, sklep zmienił styl i formę, no cóż nie da się zatrzymać postępu. A jednak mi żal starych neonów, ciekawa jestem czy gdzieś w zakamarkach piaseczyńskich magazynów znalazł by się ten neon Marta „napisany” jakby angielską czcionką. Może przeżył? Tak jak ten z Mysiadła. Wart ulokowania w muzeum.
Napisz komentarz
Komentarze