Reklama

Anatomia kłamstwa

Anatomia kłamstwa

„Pióropusz dymu i radioaktywnych odpadów wzniósł się wysoko pod niebo, skąd popłynął na północ, nad Białoruś i Skandynawię. W ciągu kilku dni toksyczny opad rozprzestrzenił się nad prawie całą Europą”. („National Geographic”)
O godzinie piątej rano 26 kwietnia 1986 roku sekretarz generalny KC KPZR Michaił Gorbaczow odbył rozmowę telefoniczną, z której dowiedział się, że w elektrowni atomowej w Czarnobylu nastąpiła awaria reaktora. Tylko tyle. Było to kłamstwo, półprawda, gdyż nie poinformowano go w tej rozmowie o skali awarii. Najdziwniejsze jest to, że tak naprawdę nigdy nie poznamy prawdy o Czarnobylu, będą krążyć w prasie, literaturze i filmie różne opinie ekspertów, ale ani ONZ, ani UE nie podejmą solidnych i sensownych badań naukowych, chociażby po to, aby w przyszłości wyeliminować błędy popełnione w 1986 roku. Nigdy nie dowiemy się, jak sądzę, co się stało z tymi 600 żołnierzami wziętymi z frontu w Afganistanie i zatrudnionymi do gaszenia płonącego reaktora. A może nigdy ich nie było? Może było ich sześciu, a nie sześciuset. Nie mam zamiaru roztrząsać tu kwestii spornych, ani sugerować swoich wniosków. Europa w 1986 roku stała na progu kolosalnych zmian społecznych i geograficznych. Anatomia kłamstwa specyficzna dla ustroju socjalistycznego była wszystkim znana, jak i znana byłą specyfika budowania informacji i manipulowanie nią. Ludzkość dowiedziała się, jak bardzo życie jednostki nie jest warte dla przywódców państwa totalitarnego. Awaria w Czarnobylu to przede wszystkim katastrofa socjologiczna.
O awarii w elektrowni atomowej dowiedziałam się NIE od naukowców radzieckich, których Michaił Gorbaczow oddelegował do Czarnobyla i Prypeci, aby zorientowali się w skali zjawiska, tylko dowiedziałam się od Szwedów, którzy nagle spostrzegli, że dziwnie wzrósł poziom radioaktywności na ich terenie. Radio Wolna Europa podało informację, że nad terytorium rosyjskim lokalizuje się ogromny wyciek substancji radioaktywnych, szczególnie wyciek radioaktywnego jodu i cezu. Pamiętam, że od razu przyjęłam tę informację bardzo serio. A gdy w końcu 29 i 30 kwietnia podano do wiadomości, że nastąpiła awaria elektrowni atomowej, przestraszyłam się nie na żarty. Zadzwoniłam do lekarza dyżurnego kraju, który rzeczowo i spokojnie powiedział mi, co mam robić. Dzwoniłam do niego jeszcze parę razy i zawsze byłam potraktowana z dużą cierpliwością i otrzymywałam profesjonalne wskazówki. Zamknęliśmy dzieci w domu, pies za każdym powrotem z podwórka był wycierany mokrą szmatką. Pogoda była bajeczna, bezchmurne niebo i około 25 stopni ciepła w dzień. W Piasecznie natychmiast zorganizowano placówki podające płyn Lugola (przedszkola, szkoły, przychodnię zdrowia). W przedszkolu nr 5 przy al. Róż rejestrowano dzieci, którym podano roztwór, nikomu nie przyszło jednak do głowy, aby z tego powodu robić zbytnią biurokrację. Aptekarze sporządzali miksturę i rozdawali, komu była potrzebna, nie zważając, że w TV mówiono tylko o dzieciach do lat 16. Pani aptekarka z Zalesia Górnego wydawała roztwór płynu wszystkim, którzy chcieli go wypić. Zapytała mnie tylko, ile osób mam w rodzinie i w jakim wieku. Dziś okazuje się, że byliśmy jedynym krajem w Europie, który zastosował profilaktykę na tak szeroką skalę. Roztwór Lugola przyjęło, jak się szacuje, 17 milionów ludzi w Polsce (dzieci i dorosłych), a i tak uważam, że obliczenia te są zaniżone. Skąd takie zapasy płynu Lugola w Polsce? Czy ktoś się nad tym zastanowił? Spodziewano się wojny z użyciem broni atomowej?
Jakie było Piaseczno w 1986 roku? Na pewno było to miasto dość dynamicznie rozwijające się za sprawą świetnie funkcjonujących zakładów elektronicznych takich jak Unitra-Polkolor, Zelos i Lamina, zatrudniających kilka tysięcy pracowników. Sklepy w tym czasie świeciły pustymi pułkami, a pracownicy dużych zakładów pobierali godziwe wynagrodzenia, trzeba było gdzieś te pieniądze wydawać. W mieście funkcjonował sklep PEWEX w dwóch lokalach przy ulicy Puławskiej. W jednym z nich były ubrania, w drugim artykuły spożywcze. Sklepy ten miały ogromne powodzenie, co powinno dziwić wszystkich, gdyż posiadanie obcej waluty było prawnie ograniczone, ale nikt nie respektował tego prawa. Mieszkańcy Piaseczna mieli pieniądze i wydawali je w PEWEX-ie, na warszawskim i rembertowskim bazarze, w restauracjach Panorama i Kineskop, wyjeżdżali na wakacje do polskich pensjonatów, modne były też wczasy w Bułgarii i nad węgierskim Balatonem. Biuro paszportowe mieszczące się w budynku komendy MO przy rynku było oblegane, już od rana ustawiała się kolejka z wnioskami o paszport. Niektórzy mieli szczęście i otrzymywali wymarzony dokument, inni dostawali odmowę, powód odmowy nazywano „wyższymi przyczynami państwowymi”.
Dość charakterystyczna dla wyglądu miasta stała się w tym czasie pajęczyna trakcji trolejbusowej. Linia trolejbusowa uruchomiona 1 czerwca 1983 roku na trasie Wilanowska – Puławska – Iwiczna Puławska – Piaseczno Szkolna. Powrót: Piaseczno Szkolna – Chyliczkowska – Armii Krajowej – Puławska. Ostatni i zarazem pierwszy przystanek trolejbusu był właśnie przy sklepach PEWEX. Wielką atrakcją dla piaseczyńskich dzieci z lat osiemdziesiątych był prawdziwy czołg stojący wśród „skał” przed Urzędem Miasta i czarodziejski sklep z zabawkami „Czerwony Kapturek”. Dziwne to były czasy i bardzo trudno je zdefiniować. Jeśli Piaseczno miałoby być reprezentatywne dla PRL-u, to można by było określić ten czas jako czekanie na finał zwariowanej opery buffa, której śpiewacy są solidnie przygotowani, kompozytor zwiał kajakiem do Szwecji, a pierwszy skrzypek z orkiestry właśnie kupuje u babci klozetowej cielęcinę i nie ma czasu na zagranie finału. I właśnie wtedy przychodzi wiadomość, że w pewnej elektrowni atomowej nastąpiła katastrofa. Pierwszy sekretarz partii Ukrainy Włodymyr Szczerbycki nawołuje obywateli do defilowania w pochodzie pierwszomajowym, sam bierze w tymże pochodzie udział wraz z całą rodziną. Wszyscy uczestnicy defilady zostają narażeni na chorobę popromienną, a Szczerbycki w 1990 roku, w cztery lata po sławnym pochodzie pierwszomajowym, popełnia samobójstwo. W polskich wiadomościach Dziennika Telewizyjnego z 1 maja 1986 roku twierdzi się, że uczestników pochodu było więcej niż w roku poprzednim, co jest mało prawdopodobne, ale i tak już nikt nie wierzy w podawane w mediach brednie. Od czasu wprowadzenia stanu wojennego w Piasecznie nie odbywają się pochody.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama