Reklama

Kosztowna misja Smarzowskiego

Kosztowna misja Smarzowskiego

Reżyser najbardziej mrocznych polskich filmów ostatnich lat pojawił się w Górze Kalwarii z fragmentami najnowszej produkcji „Wołyń”. Zbiera pieniądze na dokończenie filmu.

– Film jest skończony w dziewięćdziesięciu kilku procentach. Brakuje nam kilku ważnych dużych scen, które zamierzamy kręcić już za tydzień, półtora – poinformował zebranych w piątkowy wieczór w sali Ośrodka Kultury w Górze Kalwarii widzów reżyser filmu Wojciech Smarzowski. Na realizację „Wołynia” zabrakło twórcom 2,5 mln złotych. Powodem było głównie wycofywanie się z finansowania przez instytucje, które zwykle wspierają przemysł filmowy. Przyczyną jest kontrowersyjny temat, który podjął Smarzowski. „Wołyń” opowiada historię miłosną, ale w jej tle jest historyczna opowieść o tzw. „rzezi wołyńskiej”, czyli mordach dokonanych pod koniec II wojny światowej przez Ukraińców na polskiej ludności mieszkającej na Kresach. Sam reżyser przyznaje, że ma nadzieję, że film stanie się raczej pomostem niż murem dzielącym oba narody i przyczynkiem do podjęcia tematu i ustalenia faktów historycznych dotyczących wydarzeń sprzed ponad 70 lat.
– Ja jako reżyser traktuję filmy, przepraszam za patos, jako misję – przyznał Smarzowski. – Zwłaszcza przy filmach o charakterze historycznym jak wcześniej „Róża” a teraz „Wołyń” mam takie poczucie. To są po prostu historie, które ja muszę opowiedzieć – mówił w piątkowy wieczór. Spotkanie w Górze Kalwarii obejmowało prezentację zapowiedzi filmu, fotosów i dokumentu z planu filmowego, a także fragmentu zmontowanego już filmu „Wołyń”. Widzowie mieli okazję do zadawania pytań, licytacji gadżetów filmowych, a w finale obejrzeli „Dom zły” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego.
Ekipę filmową oprócz samego reżysera reprezentowała odtwórczyni głównej roli w „Wołyniu” Michalina Łabacz (Zosia), jeden z ulubionych aktorów Smarzowskiego – Arkadiusz Jakubik, który w najnowszym filmie gra męża Zosi, jeden z producentów – Dariusz Pietrykowski oraz Ewa Siemaszko – badaczka historii zbrodni popełnionych na Wołyniu oraz 10-letni Ignacy Sut. Najmłodszy gość to nasz lokalny akcent w filmie „Wołyń”. Ignacy Sut zagrał główną rolę dziecięcą. Chłopiec jest synem radnej gminy oraz samorządowego działacza z Józefosławia. Zapytaliśmy rodziców, czy znając klimat twórczości Smarzowskiego, nie mieli obaw, puszczając kilkuletniego chłopca na plan jego najnowszego dzieła.
- Oboje jesteśmy po szkole teatralnej, Ignacy miał już doświadczenie w graniu w serialach, więc to było dla nas dość naturalne – mówi Katarzyna Krzyszkowska-Sut. – Przeczytaliśmy scenariusz i decyzję podjęliśmy dość szybko. Oczywiście rozmawialiśmy z Ignacym tłumacząc, że to znacznie poważniejsze i całoroczne zobowiązanie w porównaniu z epizodycznymi rolami serialowymi. Na samym planie dzieci miały zapewnione rozrywki oraz opiekę psychologa, więc naprawdę było to doskonale zorganizowane – podkreśla mama młodego aktora.
Twórcy filmu pojawili się w Górze Kalwarii w związku z poszukiwaniem środków na dokończenie filmu.
– To jest duże epickie dzieło. Chcieliśmy go nie pozbawić kilku kosztownych, ale znaczących scen. Mamy też świadomość, że ten temat nie był przez wiele lat ruszany i bardzo prawdopodobne, że przez wiele następnych również nikt się nim nie zajmie, dlatego zależy nam na tym, by zrobić to jak najlepiej – tłumaczył widzom wysokie koszty produkcji Pietrykowski.
Zapytaliśmy gości spotkania w Górze Kalwarii, jak się czują, wyciągając de facto rękę po pieniądze do widzów.
– Ja się z tym kiepsko czuję – przyznał reżyser.
– Myśmy przez długi czas myśleli, że damy sobie z tym sami radę, ale okazało się, że jednak jest to bardzo trudne, więc zdecydowaliśmy się na taki desperacki poniekąd krok – wyjaśnił producent. – Oczywiście to nie jest jedyny sposób szukania pieniędzy.
Trudno bowiem sobie wyobrazić, że w krótkim czasie twórcom filmu uda się zdobyć tak znacząca kwotę dzięki spotkaniom, na które kupuje się wejściówki-cegiełki po 25 zł i gdzie można zlicytować gadżety związane zarówno z filmem „Wołyń”, jak i wcześniejszymi produkcjami Smarzowskiego. Pieniądze można też wpłacać na konto utworzonej specjalnie w tym celu fundacji (www.filmwolyn.org). Od marca udało się już zgromadzić na koncie blisko 0,5 mln złotych. W Górze Kalwarii widzowie wsparli twórców sumą 4760 złotych.
Film jest prawie gotowy. Zostało do dokręcenia kilka scen w najbliższej przyszłości i postprodukcja. Premiera zapowiadana jest na jesień bieżącego roku.
Korzystając z obecności panów Smarzowskiego i Jakubika, zapytaliśmy, jak sobie radzą, realizując tak trudne filmy jak „Dom zły”, „Wesele” czy „Drogówka”.
Smarzowski odpowiedział:
– Spotykam w pociągu Arka pół roku po „Domu złym” i...
– Jak państwo widzą dużo nam wody schodzi – dokończył Jakubik, zbierając brawa z całej sali.
– Aktor pracuje nad filmem intensywnie przez krótszy okres, ja mniej intensywnie z kolei, ale przez dłuższy. Ale zawsze się gdzieś tam w tym pociągu spotkamy – dodał filozoficznie reżyser.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama