Reklama

Piaseczno – lata 30.

Piaseczno – lata 30.

Piaseczno w roku 1930, jakie było? Za 9 lat przejdzie całkowitą przemianę, którą zafunduje miastu „historia”. 70% mieszkańców w dramatycznych okolicznościach zniknie z miejsc swojego zamieszkania/urodzenia i nigdy nie powróci. Będą to Polacy, Niemcy zwani kolonistami niemieckimi i Żydzi.
Tymczasem przenieśmy się w lata trzydzieste i potraktujmy je mniej dramatycznie. Ot, wyobraźmy sobie, że idziemy w pewien majowy dzień 1930 roku przez miasto pełne krzewów kwitnących bzów i kasztanowców, tulipanów w ogródkach, kwiaciarek rozstawiających wiadra z bukiecikami kwiatów, furmanek wyładowanych węglem, sklepików mniej lub bardziej eleganckich, herbaciarni i piekarni. I jedno co się przez dziesięciolecia nie zmieniło – mijamy młodych ludzi elegancko ubranych, którzy zdają właśnie egzamin dojrzałości i za chwilę przekroczą Rubikon. To tak jakby trochę dla nich uporządkujmy naszą wiedzę o Piasecznie, a że ze mnie historyk romantyk to czasami odpłynę cicho w jedwabnej sukni szelestem, bo „Lata dwudzieste, lata trzydzieste dziś dla wzruszeń będą pretekstem”. Zacznijmy od wiedzy prawie encyklopedycznej.
Piaseczno w 1930 roku to miasto w powiecie warszawskim z siedzibą sądu grodzkiego, posiadające poniżej 6 tys. mieszkańców. Istnieje tu Magistrat, szkoła handlowa, szkoła zawodowa dokształcająca, gimnazjum, szkoły powszechne. Jest oczywiście Straż Pożarna z dzielnym komendantem panem Borowskim (remiza przy ratuszu). Miastem rządzi burmistrz Józef Herb z zawodu zdun i jak twierdzi pan Adolf Małyszko – jest to burmistrz ladaco, co to bywa w ratuszu tylko trzy razy w tygodniu, a pobory zbiera dwa razy większe, niż kilka lat wstecz brał sam nieodżałowany burmistrz Wacław Kaun. Herb zgodził się na miesięczną pensję 400 zł, a pobiera w końcu 800 zł. Podsumowując – jak wiadomo opozycja w demokracji musi być.
Miasto posiada Kasę Chorych adres Nadarzyńska 4. Na świat pomagają mieszkańcom przychodzić akuszerki, panie: Gerberowa, Porber, Rozenberg, Suchańska, Korczak i Sikorska. Wzywa się je o każdej porze dnia i nocy, wysyłając umyślnego w te pędy, gdy poród się zaczyna. Oczywiście rodzimy się w domu. Akuszerki to panie z dyplomami uniwersyteckimi (często). Zdrowiem i leczeniem chorób zajmują się lekarze: dr Antoni Jaszczołt, dr Aleksander Skorko z ulicy Kopernika, dr Zgirska i dr Szyszkowski. Aptekę trzyma żelazną ręką przyszły burmistrz Piaseczna, magister farmacji Mieczysław Markowski. Adres apteki – dom Rowińskich Nadarzyńska 1. Istnieją też 3 składy apteczne najważniejszy przy ul. Kościuszki 2, tuż przy rynku (dziś przychodnia weterynaryjna) Michaliny Koralewiczowej – mydła, cudowne maści na odciski i nagniotki, szampony, płyny i gęste grzebienie na wszy i gnidy, witaminy i krople walerianowe oraz żołądkowe. Sklep o zapachu waleriany i lawendy zmieszanej z dziegciem. Jest też w mieście felczer pan Lucjan Matynia z partii PPS, wiceburmistrz, ławnik i radny, a także założyciel spółdzielni „Przedświt”. Fryzjerzy – Glonek, Fromberg i Gulla. Strzygą włosy, wąsy i brody. I ogolić też się można (brzytwą ostrzoną na pasku). Po materiały piśmienne pobiegniemy do pana Glatza i do księgarni najlepszej w świecie, u panny Glancówny. „Ach co to była za księgarnia – mówiła moja mama Krysia – jakie tam były książki (nowe i używane)! Bestsellery spod pióra Kornela Makuszyńskiego, Jacka Londona, Karola Maya...”. Tak ją te książki zachwycały, że stała się molem książkowym i po wojnie wyszła za mąż za księgarza, ale to inna historia. Nad spokojem w mieście czuwała policja. Posterunek policji Świętojańska 4.
Wszystkim wiadomo, że miasto rozwija się dzięki zakładom pracy dającym zatrudnienie. Zerknijmy na zakłady, fabryki i fabryczki istniejące w tym czasie. Oczywiście młyny, cegielnie i składy opału, stolarnie i garbarnie. Ponieważ o niektórych z nich już pisałam, przejdę do tematu, który zaskoczył wielu. Na hasło – „fabryka jedwabiu w Piasecznie”, wszyscy zdziwieni. Tej nikt nie pamięta i mamy zagadkę. Trochę czasu mi zajęło, zanim niczym archeolog pędzlem odsypię piasek czasu z szyldu fabrycznego i dokopię się do adresu. Otóż jest to fabryka zajmująca się apreturą jedwabiu o nazwie „Jedwab” Edward Plage, J. Polak i M. Adolf. Istniała w latach 1922-1926 jej właścicielami byli bracia Kryników. Ta fabryka znajdowała się przy ulicy Leśnej 9. Nazwę ulicy Leśna zmieniono na ulicę Czajewicza. Edward Plage przejął zakład w 1928 roku i stworzył fabrykę krepy. Zakład jeszcze istniał pod adresem Leśna 9 i przetrwał do 1939 roku. Sprawa jest o tyle ciekawa, że w mieście szczególnie w okolicach ulicy Chyliczkowskiej i w miejscu, gdzie dziś stoi sąd, jeszcze długo po wojnie można było spotkać krzewy morwowe, sama jadłam białe i czerwone „orzeszki” morwy, zrywane z krzewu przy ulicy Królewskie Lipy. A że liście morwy są jedynym pokarmem jedwabników morwowych, z których kokonów otrzymuje się jedwab, czy to dowód? Mogło być też tak, że Chyliczanki na czele z czarodziejką Cecylią dawniej robiły jedwab, a pan Plage robił jedwab owszem, ale sztuczny lub tylko uszlachetniał (apreturował) prawdziwy. Jak tylko dobrnę do informacji, które wyjaśnią sprawę jedwabną i piaseczyńską, to zaraz moich Czytelników poinformuję. Chyliczki w 1930 są w gminie Nowa Iwiczna i nie interesują nas tym razem.
Edward Plage natomiast bardzo nas interesuje. Plage to ważne nazwisko w historii polskiego przemysłu lotniczego. Pod szyldem „Emil Plage i Teofil Laśkiewicz” działała fabryka samolotów płatowych dla wojska. A zaczęło się od: „Największym rozgłosem w branży metalowej cieszyła się protestancka rodzina Plage. W przemyśle Lublina pojawiła się w roku 1860, gdy Albert Plage (1825-1910) otworzył przy ul. Bernardyńskiej warsztat, w którym wyrabiał z trzema czeladnikami aparaty gorzelniane, rondle i wanny. Jednak już w 1896 r. Plage dzięki własnej przedsiębiorczości musiał zwiększyć zatrudnienie do 20 osób, w 1898 r. do 50, a w 1899 do 90 pracowników. Rozsądek i pracowitość były także cechami jego syna Emila (1868-1909), który kupił w 1897 r. od ojca fabrykę kotłów za 18950 rubli. Plage dzięki zdolności w wyszukiwaniu najlepszych współpracowników, zdołał stworzyć świetną kadrę menadżerską” (z lublin.luteranie.pl). Po nagłej śmierci bezpotomnego Emila Plage 12 grudnia 1909 roku udziały w zakładach przeszły na rodziców, cztery siostry oraz brata Edwarda. Mam Edwarda, ale czy to ten nasz? Tak się cieszę jakbym to ja, a nie Carter odkryła właśnie grobowiec Tutenchamona.
Cdn.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama