Reklama

Pali się! Czyli rzecz o piaseczyńskich strażakach

Jak ważna jest praca strażaków, ich umiejętności, sprawność i przede wszystkim wiedza, nie trzeba udowadniać. Ile istnień ludzkich uratowali od śmierci w płomieniach, tego nikt nie zliczy.
Pali się! Czyli rzecz o piaseczyńskich strażakach
Piaseczno, strażacy przed remizą OSP w Piasecznie fot: Tomasz Lenard

Dnia 4 maja, jak co roku przypada święto strażaków i obchodzone jest w wielu krajach, a patronem strażaków jest św. Florian.

Słowo o św. Florianie

 Patronem strażaków jest Św. Florian z Lauriacum, który był oficerem, stanął w obronie prześladowanych chrześcijan i został skazany na karę śmierci. Utopiono Floriana w rzece Aniza. Legenda opowiada o męczenniku, że już w dzieciństwie ugasił pożar domu, a także to, że pewien węglarz wpadając do żaru wezwał na pomoc już wówczas świętego Floriana i został w cudowny sposób uratowany. Święty Florian żył pod koniec III wieku naszej ery w prowincji rzymskiej Noricum. W rocznice śmierci Floriana z Lauriacum, właśnie 4 maja obchodzimy Dzień Strażaka.

Władysław Mzura Starzeński 

Historię piaseczyńskich bohaterskich strażaków, analizę ich pochodzenia, wielopokoleniowe koligacje druhów z OSP zapisały się na tysiącach kart historii miasta. Tu wspomnę dwóch z nich. Pierwszy to założyciel Straży Ogniowej w Piasecznie, farmaceuta Władysław Mzura Starzeński, społecznik, człowiek o wysokiej kulturze, czego dowody można znaleźć w notatkach prasowych z początku XX wieku. Organizator Macierzy Szkolnej, co potwierdza dziennik Słowo z 1906 r.: „Następujące Koła Macierzy zalegalizowane zostały w gub. warszawskiej: 1) Koło w Słomczynie, w pow. warszawskim prezes ks. prałat Tymieniecki, sekretarz ks. B. Karwowski. 2) Koło w Piasecznie, w pow. warszawskim; prezes Władysław Starzeński, sekretarz T. Misiorek itd.” Starzeński to też Prezes Komitetu Obywatelskiego, a także organizator Kasy Oszczędnościowo- Pożyczkowej, gdzie również prezesował, był też przewodniczącym Rady Opiekuńczej. Przełom XIX i XX wieku w Piasecznie to – przypomnę – działalność Domu Opieki hrabiny Ludwiki Moriconi, który następnie przeistoczył się w świetnie zorganizowany dom dla sierot. To czas działalności obu księży Matulewiczów, hrabianki Cecylii Plater-Zyberkówny i w końcu doktora Antoniego Jaszczołta, który swoją działalnością łączył wszystkie te środowiska, a także jest to historia powstającej dzielnicy letniskowej i tworzenia kolejek wąskotorowych. I oto pojawia się w tym szanownym gronie farmaceuta Władysław Mzura Starzeński. Wielkim zaufaniem obdarzyli go mieszkańcy Piaseczna, skoro zaproszono go do tak wielu instytucji i oferowano najwyższe stanowiska. O społecznikowskich pasjach farmaceutów tego okresu napisano wiele tomów, w wielu miastach trzech zaborów można było spotkać tych charakterystycznych filantropów. Wnioskuję, że nad wyraz częsty kontakt z niedolą ludzką kierował ich na drogę działań społecznych. Ironicznie zwani „pigularzami”, musieli mieć dużą wiedzę, bo własnoręcznie sporządzali pigułki i mikstury, leków gotowych było w aptekach niewiele lub wcale. Jaki wspólny mianownik łączy Starzeńskiego z następnym bohaterem mojej opowieści Hassem? Na pewno ogromna wiedza z zakresu chemii.

OSP Piaseczno oddział strażaków przy ul. Zgoda fot: ze zbiorów Tomasza Lenarda

Kapitan Karol Hass

Tak nawiasem mówiąc, o czym muszę tu wspomnieć, pisząc tę opowieść miałam zaplanowaną inną treść i w sposób dla mnie niepojęty pojawiła się konieczność skojarzenia strażaka Karola Hassa z opisywaną w gazetach historią z 1928 r., a przecież w notatce prasowej padło tylko źle napisane nazwisko. Intuicja szepnęła mi: zajmij się tym strażakiem Hassem. Wniosek: widocznie bohaterowie chcą, żeby o nich pamiętać. 

Zacznę od informacji prasowych z lipca1928: „Wczoraj w godzinach południowych w zabudowaniach Adama Poncyljusza w Piasecznie wybuchł groźny pożar, który doszczętnie strawił stodołę, oborę i budynki mieszkalne Stanisława Szafrańskiego i Poncyljusza. Miejscowa straż ochotnicza nie mogła podołać tłumieniu pożaru, dopiero 3 oddziały straży pożarnej przybyłe z Warszawy po kilku godzinach wytężonej pracy ugasiły pożar.”

Kapitan Karol Hass fot: zdjęcie od Jacka Mrówczyńskiego

 

1928 z lipca tym razem w dzienniku ABC: „Przy ul. Kościelnej w Piasecznie wynikł pożar w domu Adama Poncyljusza. Ogień mając łatwopalny materiał oraz podsycany wiatrem, rozszerzał się z szaloną szybkością. Na ratunek przybyła miejscowa straż ochotnicza, a następnie takież straże z okolic: Gołkowa i Nowo-Iwicznej. Mimo to straże te, przeczuwając, że nie będą mogły podołać z rozszalałym żywiołem, zaalarmowały komendę straży ogniowej w Warszawie. Wobec tego na miejsce wyruszyły pogotowia strażackie z I-go i IV-go oddziałów, nadto zaś beczkowóz zawierający 2800 litrów wody – z I-go oddz. Dzięki energicznej akcji ratunkowej straży warszawskiej oraz dostatecznej ilości wody z pobliskiej sadzawki w ogrodzie ks. proboszcza pożar zlokalizowano. Oprócz domu mieszkalnego Poncyljusza oraz stajni. 2-ch stodół i kuźni jego, spalił się sąsiedni dom mieszkalny Stanisława Szafrańskiego. W pewnym momencie w czasie akcji ratunkowej wiatr przerzucił iskry przez ogród i przez szosę na ul. Warszawską, tj. w odległości około 300 m., gdzie zaczął się palić dach na jednym z domków. Pożar w porę zauważono i w zarodku ugaszono. Przyczyną pożaru był – według opinii kpt. Hasa kierującego akcją ratunkową wadliwie urządzony komin.”

Akcją ratunkową kierował Karol Hass. Szukając wiedzy o tym niezwykłym człowieku dostałam najpierw zdjęcie od Jacka Mrówczyńskiego, bo okazało się, że Karol to jego krewny, brat babki Jacka Stanisławy Szymańskiej z domu Hass. Stanisława dużo o swoim bracie opowiadała wnukowi, twierdząc jednocześnie, że Jacek odziedziczył geny po Karolu. Przejawiało się to w tym, że nie tylko jest do niego podobny fizycznie, ale też liczne zainteresowania obu są zbieżne: umiłowanie historii, ogromna wiedza z zakresu chemii, zdolności do nauki języków obcych, gromadzenie książek, zbieranie artefaktów. Również całkowita niezdolność do robienia tak zwanych interesów. Przykładem tego jest fakt, że Karol Hass założył w Łowiczu fabrykę barwników, która pochłonęła pieniądze i na końcu zbankrutowała. Jacek opowiada z uśmiechem, że co do tej „zdolności” to całkowita prawda. Karol Hass był mężem Jadwigi, a oboje, tu ogromna ciekawostka – byli rodzicami bohaterskiego harcerza Wojtka Hassa ps. Bocian, który zginął w bitwie pod Pęcicami 2 sierpnia 1944 r. I jeszcze jedna ciekawostka: Stanisława i Karol byli rodzeństwem nieszczęsnej Bronki, zastrzelonej przez narzeczonego w Stacji Cyklistów, która to traktiernia stała niegdyś na skrzyżowaniu ulic Sienkiewicza i Kościuszki w Piasecznie. Jeszcze w latach 60. babcia Jacka pani Stanisława Szymańska prowadziła w tym miejscu restaurację.

 Większość członków z tej rodziny jest pochowana na piaseczyńskim starym cmentarzu, a kapitan Karol Hass pochowany jest na cmentarzu powązkowskim.

Ukłon z wielkim szacunkiem dla naszych Strażaków, obchodzących swoje święto 4 maja. Niech ich św. Florian chroni.

Czytaj także: Pali się! Czyli o strażakach, pogorzeliskach i kolejce wąskotorowej część 1

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama