Jakie informacje o mieście zamieszczane są w prasie z tego czasu? Co i kogo z warszawskiej prasy interesuje w temacie Piaseczna? No cóż, dziennikarze jak to dziennikarze, szukają zdarzeń niecodziennych i tych jest na temat Piaseczna w prasie przedwojennej najwięcej. Dużo informacji znajdzie czytelnik o kolejkach wąskotorowych, a szczególnie dotyczących katastrof i samobójstw. W tym tekście wybrałam informacje bez trupów, katastrof, ale dające do myślenia.
Dziennik „Robotnik” z 1920 r.
Notatkę pod tytułem „Majówkowicz” napisał dziennikarz L. Krynicz, który podróżując z Piaseczna kolejką grójecką, był świadkiem dziwnej sceny, będącej przykładem niby niewinnego oszustwa, a jednak postawa współpasażera, dziennikarza oburzyła. Scena odegrała się między konduktorem pociągu, a podróżnym i była przyczynkiem do umieszczenia tego zdarzenia w dzienniku „Robotnik”. Oto co pisze Krynicz: W Piasecznie tłok był straszny. W wagonach zaduch taki, jakby mydło było funt po tysiąc marek. Stałem na platformie. Przysiadł się, albo raczej przyczepił do buforu pasażer. Gęba płaska, wąsy ku dołowi, za to nos podkręcony idealistycznie w górę hen ku gwiazdom. Oczki troszkę maślane, ale spryciarz widać, bo po chwili, choć tłok był, już jakoś stał wygodnie oparty koło mnie. Kolejka wyrywała, jak dychawiczna szkapa. Podjeżdżamy do Warszawy, przychodzi konduktor: „Biletów ktoś nie ma?“. Ten i ów kupuje.
– A pan? – pyta konduktor mojego sąsiada.
– Tak, ja – odpowiada mój sąsiad. – Ten sam. A pan skąd zgadł, że to ja?
– Bilet masz pan?
– Miałem.
– Jak to, miał pan? Kiedy?
– O! nawet nie pamiętam. Coś w zeszłą niedzielę.
– No dalej! nie zawracać głowy. Niech pan płaci.
– A czy pan żonaty?
– A bo co?
– Żona młoda?... Jak nie, to co się pan tak śpieszy? Jeszcze się pan wyśpi.
– Co pan tu kpiny stroi! Płacić!
– Toż nie mówię, że nie. Cóż pan gwałtuje?
– Pan, gdzie wsiadł?
– Czy ja wsiadłem? Ludzie mnie wepchnęli: Jakaś szmuglerka koszem. Takem w górę smyg.
Dowcipny pasażer w końcu zapłacił za podróż, mniej niż się należało, gdyż oszukał konduktora co do stacji, na której wsiadł. Dziennikarz oburzony pisze: Nic się nie odzywałem, ciekaw, co z tego będzie.
– Ładne trzy przystanki, powiadam do niego. W Piasecznie pan wsiadł przy mnie.
– A to nie trzy przystanki? Dąbrówka, Pyry, Grabów.
– A stacji pan nie liczy?
– O stacje nikt nie pytał. Nie mogą przecież jakiegoś tam przystanku ze stacjami równać – obraziłyby się.
– O! Pięknie publiczka nasza umie uszanować cudzy grosz! – Oburzył się dziennikarz Krynicz. Na pewno jazda bez biletu w kolejce grójeckiej była dla uczciwego pasażera naganna.
Niepotrzebne deski z sędziwego mostku
Kuriozalna sprawa dotycząca burmistrza Mieczysława Markowskiego znalazła swój finał w sądzie. Informuje o niej dziennik „Dzień Dobry” z 1937 r., nadając notatce prasowej tytuł: „Niepotrzebne deski z sędziwego mostku”. Zdarzenie to jest dość niecodzienne, tym bardziej, że burmistrz Markowski zapisał się w historii Piaseczna, jako człowiek prawy i dobry gospodarz, no ale na tym stanowisku czasami „stąpa się po kruchym lodzie” i każdą decyzję trzeba przemyśleć. I posiedziałby pan burmistrz dwa tygodnie w areszcie, gdyby nie pan Kanarek. Oto tekst notatki: „W Piasecznie był drewniany mostek, starowina. Wyłupywali go z boku i tak sztukowali, że wreszcie starego było coraz mniej a nowego coraz więcej. Znalazł się rówieśnik mostka, stary woźny magistracki Kaszubski, który począł łakomym okiem patrzeć na sędziwe dechy. Poszedł do burmistrza i prosi: – Niech mi pan burmistrz da ten mostek od starej strony, bo to i tak już na nic nikomu się nie przyda. – A weź. I Kaszubski wziął. Zrobił się gwałt. Zwołano radę miejską. Radni Polacy orzekli, że stało się dobrze, radni żydowscy zaś, że stało się źle i na znak protestu opuścili posiedzenie. Burmistrz p. Mieczysław Markowski został pociągnięty do odpowiedzialności karnej za nadużycie władzy. W sądzie okręgowym skazano p. Markowskiego na dwa tygodnie aresztu. Sprawa była rozpatrywana w sądzie apelacyjnym. Adwokat Kanarek wywodził, że nie było szkody materialnej, gdyż należało i tak stare deski usunąć, a koszt robocizny wyniósłby więcej niż kwota, uzyskana ze sprzedaży drzewa. Sąd apelacyjny długo się zastanawiał, wreszcie jednak p. Markowskiego uniewinnił”. Jedyne co mogę powiedzieć w komentarzu do tej sprawy to, że adwokat Kanarek był dobrym adwokatem, a mienie państwowe nawet spróchniałe, dalej pozostaje państwowe.
Lepiej być muchą w Warszawie niż osiemdziesięcioletnim kamienicznikiem w Piasecznie
Taką opinię miastu wystawił znany przed wojną krytyk teatralny, felietonista i prozaik Wacław Grubiński, a właściwie jego bohater literacki w dialogu o biedzie zamieszczonym w Kurjerze Warszawskim w 1927 r. Czytamy: Całą Warszawę lubię. Bądź co bądź jest to nie lada przywilej mieszkać w stolicy. Już to jedno jest wielką wygraną na loterii życia. Gdy pomyślę, że mógłbym mieszkać na przykład w Piotrkowie, albo w Łomży, zimny pot mnie okrywa. I pomyśleć, że są ludzie, którzy cale życie mieszkają w Piasecznie! Rodzą się w Piasecznie, kształcą się w Piasecznie, kochają się w Piasecznie, robią kariery w Piasecznie, żenią się w Piasecznie, mają dzieci w Piasecznie, umierają w Piasecznie. Niech pan sobie wyobrazi Piaseczno jako „Miasto mojej matki! “. Juliusz Cezar z pewnością by nie powiedział, że wolałby być pierwszym w Piasecznie, niż drugim po Mussolinim w Rzymie. Co do mnie, to wolałbym być jednodniową muchą w Warszawie niż osiemdziesięcioletnim kamienicznikiem w Piasecznie.”.
Skoro jest okazja do tego, aby wspomnieć o Wacławie Grubińskim, bo skoro ten wspomniał o Piasecznie, tak pół żartem, pół serio to napiszę kilka zdań o nim na serio. W PRLu jego publikacje były całkowicie zakazane. Znalazł się na liście pisarzy: „(...) w stosunku do niżej wymienionych pisarzy, naukowców i publicystów przebywających na emigracji (w większości współpracowników wrogich wydawnictw i środków propagandy antypolskiej) należy przyjąć zasadę bezwarunkowego eliminowania ich nazwisk oraz wzmianek o ich twórczości, poza krytycznymi, z prasy, radia i TV oraz publikacji nieperiodycznych o nienaukowym charakterze (literatura piękna, publicystyka, eseistyka)”. Może to jest powód, że tej tu przytoczonej opinii o Piasecznie nie znaliśmy.
Napisz komentarz
Komentarze