Reklama

Dłuższa kadencja samorządu?

Dyskusja o przesunięciu terminu wyborów samorządowych staje się coraz bardziej otwarta. Decyzje w tej sprawie mają zapaść w najbliższych tygodniach.
Dłuższa kadencja samorządu?

Źródło: Archiwum PP

O tym, że planowane na jesień 2023 roku wybory samorządowe nałożą się na termin wyborów parlamentarnych i w związku z tym rząd PiS z pewnością będzie chciał je rozdzielić, nieśmiało mówiło się już od ubiegłego roku. W ostatnich dniach pojawiły się informacje zapowiadające opublikowanie projektu ustawy, przesuwającej wybory samorządowe na 2024 r. Jak donoszą ogólnopolskie media, dyskusja w kręgach partii rządzącej dotyczy jedynie tego, na kiedy je przenieść – wiosnę czy jesień 2024 roku. Termin wiosenny z pewnością znalazłby uznanie wśród samorządowców. Jesienne wybory powodują bowiem, że rozpoczynające nową kadencję rady oraz zarządy gmin, powiatów czy sejmików, zaczynają od… uchwalenia i realizacji budżetów przygotowanych przez swoich poprzedników. 

Wiosna czy jesień?

Komentatorzy zauważają jednak, że wiosną 2024 roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, więc podobnie jak w przypadku wyborów parlamentarnych, koincydencja taka może nie być na rękę partii rządzącej. Dodatkowo, ponownie pojawia się problemem pogodzenia dwóch kalendarzy wyborczych.

Zgodnie z obowiązującą ustawą, trwająca obecnie kadencja, po raz pierwszy jest kadencją 5-letnią. Kolejne wybory powinny więc odbyć się jesienią 2023 roku. Jednak w tym samym czasie upływa czteroletnia kadencja parlamentu. Oczywiście zgranie dwóch kalendarzy wyborczych jest dużym wyzwaniem, również dla gmin, które w dużej mierze organizują od strony technicznej wszelkie wybory, odbywające się na ich terenie. Jednak zdaniem wielu komentatorów, główne powody dla znaczącego rozdzielenia wyborów samorządowych i parlamentarnych, to kwestie polityczne. Zarówno, jeśli chodzi o wpływ wyników poszczególnych ugrupowań w jednych wyborach na decyzje wyborców w kolejnych, odbywających się w krótkim czasie, jak i konieczność podejmowania decyzji przez część polityków o tym, gdzie startować – do samorządu czy parlamentu. Kampania wyborcza przypadnie bowiem na ten sam okres. Wyborcy będą oczekiwać jasnej deklaracji, czy kandydat X chce reprezentować ich w sejmie lub senacie, czy zamierza działać na rzecz lokalnej społeczności – jako wójt/burmistrz/prezydent lub radny.  

Jest jeszcze jedna kwestia. Sukces na polu wyborów samorządowych, nie zamyka drogi do startu w parlamentarnych. Jeśli wybrany na stanowisko wójt/burmistrz z sukcesem wystartuje w wyborach parlamentarnych, gmina będzie miała problem. Czy w takiej sytuacji powinny się odbyć wcześniejsze wybory? Czy gminą będzie kierował komisarz?

I odwrotnie. Poseł czy senator może zechcieć wystartować w wyborach na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Tu sytuacja jest jednak łatwiejsza, bo po prostu przy wygranej w samorządzie, utraci mandat w parlamencie.

Nie dało się tego przewidzieć?

Przesunięcie terminu wyborów oznacza zmianę reguł gry w trakcie jej trwania. I tak wydłużona w stosunku do wcześniej obowiązujących przepisów kadencja władz samorządowych, miałaby ulec wydłużeniu o co najmniej kilka miesięcy, a nawet rok. Co na to wyborcy, którzy powierzyli władze określonym osobom na określony czas i zwłaszcza w przypadku rozczarowania działaniami swoich włodarzy oczekują, że niebawem nastąpi zmiana?

Kluczowe wydaje się pytanie o to, czy nie udało się tego policzyć i przewidzieć, kiedy pod koniec 2017 roku uchwalano nowelizację kodeksu wyborczego, wprowadzającego od roku 2018 pięcioletnią kadencję samorządu?

 

Czytaj także: Przepisy są, banery wciąż szpecą


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama