„Co było początkiem tej historii, nieprawdopodobnej, dziwnej, niewyjaśnionej do końca? Czy dramat na rzece czy znacznie wcześniej odbyta rozmowa?
Zresztą – czy to nie wszystko jedno, biegu zdarzeń nie da się odwrócić, ani zmienić faktów – jedynie ich interpretacja jest sprawą otwartą” (Kazimierz Korkozowicz)
Syn pisarza
Na początku lat siedemdziesiątych ktoś na korytarzu szkolnym w LO 34 przy ulicy Chyliczkowskiej w Piasecznie pokazał mi szczupłego, wysokiego, bardzo przystojnego chłopaka i dowiedziałam się, że jest to Tomek Korkozowicz, syn znanego pisarza. Dobrze pamiętam ten moment, bo był to czas, gdy pochłaniałam kryminały jeden po drugim, czytając je bez opamiętania. Nie była to literatura najwyższych lotów pisarskich, co chyba dla mnie nie miało znaczenia. Fascynowała mnie zagadka, bardziej niż style i chwyty literackie, formy i konstrukcje. Korkozowicz w swoich powieściach kryminalnych trzymał się kanonu Agathy Christie – wąski krąg podejrzanych, interesująca sceneria i trudna zagadka. Został zapamiętany jako autor kryminałów, ale tak naprawdę jego powieści historyczne są arcyciekawe, choćby dlatego, że bohaterami ich są postacie historyczne.
Po czterdziestu kilku latach przypomniałam sobie tę scenę z liceum i pomyślałam, że warto wydobyć z niepamięci tego popularnego w tamtych latach pisarza. Wszystkowiedząca Wikipedia zawiodła, niewiele też informacji o pisarzu było w jego książkach. Ze znanych i sfilmowanych powieści historycznych Korkozowicza odnalazłam „Przyłbice i kaptury”, szukałam w archiwach filmowych, ale też i tu było brak wiadomości o życiu samego pisarza. Jedyną nadzieją było odnalezienie kogoś z rodziny. Tylko gdzie i jak? W poszukiwaniach pomagało mi wiele osób z LO 34, ale bez rezultatów. Ochrona danych osobowych działa skutecznie i trochę irytująco. Ktoś przypomniał, że widywano w tamtych czasach Tomasza w okolicach Wiaduktu w Piasecznie i jest nadzieja, że tam mieszkał. Nie była to prawda. Minęło kilka miesięcy i nic. Potęga Internetu jest wielka! Pewnego dnia zupełnie przypadkowo natrafiłam na pewien nr telefonu i zadzwoniłam. To był Tomek. Okazało się, że rodzina Korkozowiczów w czasach naszego liceum mieszkała w Zalesiu Górnym w domu stojącym przy ulicy Jasnej 19. Tomasz dojeżdżał do szkoły pociągiem, stąd jego częsta bytność w okolicy Wiaduktu. Korkozowicze wyprowadzili się z Zalesia w połowie lat siedemdziesiątych.
Czerwone róże cz. 2
„Doktor Lucjan Omar był stałym lekarzem pani Helman, a wkrótce miał zostać czymś więcej (mimo, że oboje mieli już za sobą lata w których najczęściej zawiera się związki małżeńskie). Mieszkali zupełnie blisko. Jedynie bieg ścieżki łączącej obie wille przedłużał tę drogę, bo szła ona wzdłuż wąskiej, ale bystrej rzeczki, ku kładce, a potem wracała, pnąc się po stoku wzgórza wśród rozrzuconych tu i ówdzie domków i ogrodów podmiejskich” (KK).
Ojciec
Jaki był? To żubr kresowy, wysoki, barczysty, krzaczaste brwi, wydatny nos i barytonowy głos. Właśnie ze względu na warunki fizyczne – 199 cm wzrostu, potężna sylwetka, siwe włosy – musiał tak zorganizować życie w czasie wojny, by jak najmniej rzucać się w oczy i nie narażać. Wyjechał z Warszawy, do której z Przemyśla przywoził penicylinę zdobytą w strefie przygranicznej. Złapany przez patrol cudem unika przewiezienia na Gestapo. Tylko dlatego, że oficer, który go przesłuchiwał, był Austriakiem. Po powrocie do Warszawy udaje mu się znaleźć zatrudnienie w kasynie oficerskim mieszczącym się przy ul. Złotej (potem kino Palladium) jako krupier (solidne papiery). W tym czasie zostaje zwerbowany do AK. Jedno z zadań zleconych mu przez AK to przewiezienie profesora genetyki, Żyda, w bezpieczne miejsce. A skoro obaj rzucają się w oczy...? K. zakłada płaszcz, w jakim chodzili tajniacy i przewozi swego podopiecznego zakutego w kajdanki do kryjówki w Łomiankach. Tramwajem przez całą Warszawę. W tej akcji bardzo pomocna okazała się biegła znajomość języka niemieckiego. Kazimierz zaczyna wierzyć w swój „parasol opatrzności”. Złapany w czasie ulicznej obławy trafia do Pruszkowa, skąd ucieka. Koniec wojny świętuje w Szwajcarii w Genewie, gdzie pracuje w PCK. W 1947 roku wraca do Warszawy już z żoną Zofią (Dzidka), zamieszkają przy ulicy Górczewskiej. Dzidka młodziutka, siedemnaście lat młodsza od Kazimierza stanie się jego sekretarką, korektorką i pierwszym krytykiem. Na świat przychodzi córka nazywana przez całą rodzinę – Ają (Maria Małgorzata). Korkozowicz debiutuje w 1949 roku w „Życiu Warszawy” powieścią kryminalną „Koguty pułkownika Bonivarde’a”. Źródłem utrzymania jest założona z przyjacielem na ulicy Rutkowskiego spółdzielnia graficzna „Znak”. Jeszcze przed urodzeniem Tomka w 1955 roku rodzi się pomysł zamieszkania w Zalesiu Górnym. Działkę przy ulicy Jasnej Zofia i Kazimierz kupują od Juliana Waleckiego.
Czerwone róże cz. 3
„W dwa miesiące po rozmowie, o której była mowa uprzednio, doktor zginął tragicznie. Wracając o zmroku do siebie już w czasie pierwszych przedwiosennych roztopów, pośliznął się na kładce przerzuconej przez rzekę i wpadł w jej wezbrany nurt. Zostało stwierdzone podczas śledztwa, że poręcz kładki przegniła w miejscu, gdzie tkwiły gwoździe. Nie wytrzymała więc gwałtownego chwytu...” (KK).
Budowa domu w Zalesiu szybko postępuje. Dom jest projektu Kazimierza. Pisarz z ogrodowego pawilonu, który potem stanie się miejscem jego pracy pisarskiej, dozoruje ekipy budowlane.
Czerwone róże cz. 4
„Po wyjaśnieniu tych szczegółów śledztwo zostało zamknięte. Tym bardziej że w kilka dni potem znaleziono i ciało topielca, na którym nie stwierdzono żadnych obrażeń. Wypadek spowodował poruszenie wśród znajomych lekarza i rozpacz pani Klotyldy... Kobieta cierpiała nad stratą głęboko do chwili, kiedy budząc się pewnego ranka znalazła w kryształowym wazonie (...) rozkwitłą czerwoną różę”.
Cdn.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze