„Zdarzenia tu opisywane stały się głośne i szeroko opowiedziane przez prasę, która nadała całej tej sprawie frapujące czytelników tytuły „Dom grozy” i „Noc czterech morderstw”. Relacje te nie zawsze były ścisłe i w pełni dokładne” (KK)
Zalesie Górne
Kazimierz Korkozowicz urodził się w 1907 roku w majątku Trościeniec na Białorusi. Mężczyzn z tej rodziny zawsze cechowała solidność i duże poczucie obowiązku. Kazimierz opowiadał, jak to ojciec zabierał jego i dwóch braci w pierwszym dniu, gdy wracali ze szkół, bryczką linijką i robili objazd majątku. Po podróży trzeba było zdać relację, co widzieli i jakie mają uwagi, co trzeba zmienić w gospodarstwie. Gdzieś tam głęboko w sercu pozostała na zawsze cząstka tego wychowania i atmosfera dworu, z którego pochodził, i styl życia. Uciekali z Białorusi do Warszawy w 1917 roku, biorąc z majątku to, co mogli udźwignąć. Przyjdzie taki czas, gdy pisarz do tych stron zatęskni i podejmie decyzję przeprowadzki w podobne miejsce. Wtedy sprzedadzą Zalesie. Nie będzie to najszczęśliwsza decyzja.
Pytam Tomka Korkozowicza, gdzie był ten najszczęśliwszy czas w życiu rodziny. Oczywiście w Zalesiu Górnym. I od razu roznosi się zapach makowców babci Marty (matka Zofii) pieczonych na Boże Narodzenie. Babcia piekła makowce i zawinięte w lniane ściereczki chowała na strychu w kufrze, było ich zawsze kilka blach. Leżały sobie na strychu te makowce i kusiły łakomczuchów. Tomek wymyślił, że jeśli zje kawałek ciasta, to będzie wiadomo, że łasuchował, ale gdy zje cały makowiec, to babcia może nie doliczyć się ciast. Pożerany w łóżku nocą makowiec był najsmaczniejszy, ale małego złodzieja zdradziły okruchy. I był wstyd i anegdota rodzinna gotowa do opowiadania po wsze czasy.
Pisarz i jego warsztat pisarski
Kazimierz nie ma czasu dla rodziny, w domu jest gościem. Tytan pracy. Od rana pracuje w firmie „Metalexsport” w Warszawie na stanowisku dyrektora graficznego. Po powrocie do domu godzina drzemki i marsz do ogrodowego pawilonu. Tam pisał. W czasie urlopu też był czas na pisanie. Pisał odręcznie. Pierwsze maszynopisanie i korektę robiła żona. Pisarz sprawdzał maszynopis i robił jeszcze swoje poprawki. Poprawiony maszynopis „szedł” na maszynę i powstawało kilka egzemplarzy. I jazda do wydawnictwa.
Korkozowicz ze szczególną precyzją buduje profile psychologiczne swoich bohaterów literackich. Ważną cechą pisarza jest rzetelność przekazu, co ułatwia mu bardzo duża wiedza historyczna i ogólna. Na przykład analizuje szczegółowo działanie wywiadu wojskowego w czasach, w których umieszcza akcję swoich powieści, rozpracowuje krok po kroku sposób i zasady działania średniowiecznej dyplomacji. W powieściach kryminalnych jest podobnie skrupulatny. Analizuje procesy sądowe. Dostaje zezwolenie na uczestniczenie w sławnym procesie Marchwickiego. Archiwum w Szczytnie (szkoła milicyjna) udostępnia Kazimierzowi niektóre materiały. To pozwala na tę rzetelność przekazu literackiego.
Żona i mąż
Kiedyś przy „śledziku” z kolegami Czesiem i Romanem w spółdzielni „Znak” w wigilię Kazimierz nagle przypomina sobie, że nie ma prezentu dla żony pod choinkę. Panika. Wszystkie sklepy już zamknięte. Na szczęście jest jeden czynny, na Nowym Świecie sklep myśliwski. I Kazimierz kupuje żonie pod choinkę... dubeltówkę. Za całe dwa tysiące złotych. Dzidka zachwycona prezentem, poszła go oddać po świętach. Dwa tysiące! Było za co poszaleć po sklepach.
Okres zalesiański to przyjaźń z doktorem Jerzym Buśko i jego żoną Natą, ciekawa znajomość (wiele anegdot) z sąsiadem księdzem prałatem Nowackim, z plastykiem Zygmuntem Kosmowskim (polska szkoła plakatu).
Przyszedł czas, w którym Kazimierz postanowił kupić gospodarstwo na Mazurach i poświęcił się hodowli owiec. Sprzedają Zalesie. To był przełom w życiu rodziny. Kończy się na tym, że gospodarstwo upada, oczekiwana, wymarzona ostoja mazurska zostaje oddana na Skarb Państwa, rodzina zmienia miejsca zamieszkania, aż w końcu w 1986 roku na stałe osiedlają się w Halinowie pod Warszawą. Budują dom.
Zofia zaczyna chorować. Rak trzustki – brzmi jak wyrok. Zaprzyjaźniony zakonnik z klasztoru w Górze Kalwarii, posiadający wiedzę medyczną, zestawy ziół własnej kompozycji i moc uzdrawiania, też wie – za późno. Dzidka umiera we wrześniu 1989 roku. Kazimierz po pogrzebie żony usiądzie w fotelu i patrząc w przestrzeń, zapyta: „I co ja mam teraz zrobić?”. Ten żubr kresowy, który kiedyś po pożarze pomieszczeń spółdzielni graficznej „Znak” stracił wszystko, nawet ciepły płaszcz, przyjdzie do domu w Zalesiu z Warszawy zimą w samej marynarce i powie – trudno. Po śmierci żony całkowicie się załamie. Odejdzie do niej w 1994 roku w maju. Niewiele w ciągu tych czterech lat napisze.
Dorobek artystyczny Kazimierza Korkozowicza
W 1990 roku powstało wydawnictwo Bellona (zastąpiło wydawnictwo MON) specjalizujące się w tematyce militarnej. W ofercie tego wydawnictwa znajdą się kryminały, powieści historyczne i fantastyczne. Bellona zaproponuje pisarzowi wydanie kompendium jego utworów. Duże poparcie pisarz będzie miał ze strony redaktora naczelnego wydawnictwa. I tu niestety zły los da o sobie znać. Redaktor naczelny Bellony ginie w wypadku komunikacyjnym. Plany wydawnicze zmieniają się, książki Kazimierza Korkozowicza zostają skreślone z listy. Nikt nie uzasadnił dlaczego.
„Mam ciągle wrażenie, że dom ten żyje swoim własnym, utajonym życiem, że nie jest on tylko martwą bryłą cegieł i drzewa” (KK „Głowa”).
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze