Antoni i Wiktoria Wagnerowie. Na początku naszego ciekawego spotkania w Zalesiu Górnym, w niezwykle klimatycznym domu pełnych pamiątek po przodkach, którego pilnuje ważniak sznaucer, doktor Wagner rozwija przede mną rulon i od razu zawiadamia: oryginał z 10 października 1932 roku. Jest to patent oficerski na stopień podporucznika przyznany jego ojcu Antoniemu Lucjanowi przez samego Józefa Piłsudskiego i z jego podpisem. Dokument o treści: „Stwierdzam iż Pan podporucznik Wagner Antoni Lucjan wykazawszy zalety właściwe powołaniu oficera oraz zdolności do spełnienia obowiązków nadanego mu stopnia oficerskiego i gotowość wszystkiego KU DOBRU I CHWALE OJCZYZNY uzyskał w stopniu prawem określonym stopień podporucznika ….etc.”.
I to właśnie pan podporucznik w latach 30 XX w. kupuje ładny dom na spółkę z siostrą przy ulicy Kniaziewicza obok domu burmistrza Piaseczna Herba. Lokalizacja jest znakomita, bo obok stacji kolejki grójeckiej i krótkim spacerem ulicami Mickiewicza lub Słowackiego blisko do lasu i rzeki Jeziorki. Spory plac, na którym stoi dom, obsadzony jest drzewami owocowymi, a przed domem niewielki ogródek kwiatowy pełen narcyzów, tulipanów, wonnych piwonii i marcinków.
Dom jest solidnie murowany, piętrowy, architektura dość ładna i w Piasecznie w latach 30. XX w. dość często spotykana. To jeszcze te domy, w których między murami wsadzano trzcinę, dla ocieplenia ścian. Dom ma dziś pewnie ze 100 lat, ale jest ciągle zadbany, a ogród fascynuje ciekawymi roślinami. Przechodnie często się tu zatrzymują i podziwiają piękno ogrodu.
Jedyne dziecko - syn Marian
Wiktoria, żona Antoniego Lucjana, jest nauczycielką pracującą w jedynej wówczas w szkole podstawowej przy ul. Świętojańskiej. Znakomita nauczycielka, czarnowłosa i ciemnooka fascynuje urodą i klasą. Pamiętam ją idąca ul. Kniaziewicza, postawną, zgrabną i budzącą szacunek i respekt, zawsze z elegancką torebką zawieszoną na przedramieniu, w ciemnym kostiumie i fryzurą zgrabnie ułożoną. To sąsiadka moja z lat 50. i 60. Studiowała przed wojną filozofię. Zachował się jej Dowód Osobisty Akademicki z Uniwersytetu Warszawskiego z roku akademickiego 1926/27 i w nim informacja, że Wiktoria jest wpisana w księgi UW pod nr 22058. I podpis rektora Bronisława Hryniewieckiego. I ten dokument robi na mnie wielkie wrażenie. Profesor Hryniewiecki to pedagog i botanik, wspominany po wojnie odnowiciel ogrodów uniwersyteckich. Ach! Gdybym wiedziała o tym wcześniej, chętnie bym o tym z panią Wiktorią porozmawiała.
W 1940 r. Wiktoria i Antoni witają na świecie swoje pierwsze i jedyne dziecko syna Mariana. W czasie wojny Wiktoria uczy w Głoskowie i zajmuje się tajnym nauczaniem, za tę działalność dostanie na koniec swojej pracy order Polonia Restituta. Podróż z Piaseczna do Głoskowa jest ryzykowna, zdarzają się w kolejce łapanki, bezpieczniej jest docierać tam rowerem, i często rowerem wozi ją mąż. Po wojnie, gdy w szkole piaseczyńskiej na Świętojańskiej kierownikiem szkoły jest Józef Reszczyk Wiktoria pełni funkcje jego zastępcy. Józef często choruje więc przypada jej rola prowadzenia szkoły. Nie dostaje nominacji na kierownika, bo odmawia zapisania się do PZPR.
Doktor Marian Wagner
Mieszkańcy Piaseczna wspominają tego znakomitego chirurga, bo jak mówi żona doktora Teresa: w Piasecznie było tylko kilku lekarzy, to każdy mieszkaniec Piaseczna musiał się z chirurgiem spotkać. W połowie lat 60 XX w. doktor Wagner był jedynym lekarzem w Piasecznie mającym drugi stopień specjalizacji. Pytam doktora o historię jego edukacji: – Mimo, że mama była nauczycielką w szkole przy ul. Świętojańskiej, to moją pierwszą szkołą była prywatna szkoła pani Różyckiej przy ul. Paprociowej w Zalesiu. To była mała szkoła i w przeciwieństwie do państwowej Świętojańskiej spokojna, bez łobuzerii – tłumaczy.
Dopiero w trzeciej klasie Wiktoria zabrała syna do klasy, w której miała wychowawstwo. Skończyło się na tym, że Marian zakończył podstawówkę w wieku 12 lat. I co robić? Kuratorium wyraziło zgodę na egzamin do szkoły średniej na zasadzie: jak zda, to niech tam się uczy. I zdał. W liceum poznaje Tereskę, zakochują się i za kilka lat biorą ślub.
Przyszły mistrz skalpela zdaje maturę w 1957 r. w sławnej Platerówce. Dobrze przygotowany do egzaminów nie dostaje się na medycynę. Nawet zdany na samych piątkach egzamin wstępny, ale brak punków za pochodzenie społeczne i preferowanie przez uczelnię dzieci robotników i chłopów, nie dawał gwarancji otrzymania indeksu. W tym czasie umiera Antoni Wagner w wieku zaledwie 58 lat. Jeszcze zdążył zapytać syna o jego plany i z troską mówi: lekarz to trudny zawód. Umiera na raka.
Marian postanawia zdawać na medycynę do Szczecina i tu szczęśliwie otrzymuje indeks.
Medycynę kończy w Warszawie, pracę zaczyna w Piasecznie
Pani Teresa wchodzi w trakcie naszej rozmowy do pokoju. Ściska coś zawinięte w kocyk. Maleńki piesek z koszmarnej hodowli, przyniesiony do Wagnerów poprzedniego dnia drży ze strachu. Uspakaja się po chwili, a Teresa wraca do lat 60. i opowiada jak pojechała do Szczecina z widoczną ciążą, spotkała się z rektorem medycyny i oświadczyła, że trzeba przenieść męża do Warszawy. Przenosiny studentów między uczelniami były w tym czasie trudne, ale kto by odmówił Teresie?
I Marian kończy medycynę w Warszawie. A potem jest ciężka praca w pogotowiu w Piasecznie, przychodnia, szpital.
Gdy doktor Wagner zaczynał pracę w Piasecznie niestety zlikwidowano oddział chirurgiczny w piaseczyńskim szpitalu. Pozostał tu jeszcze oddział położniczy i tu pracowała pani Teresa, położna. A potem była Libia, ale to temat na inne opowiadanie.
Epilog
Patrzę na stuletni dom przy ul. Kniaziewicza, mam tu dużo wspomnień. Piękny ogród. Wagnerowie sprzedali ten dom już dawno. Moje wspomnienia wiążą się z rodziną Śliwińskich, moją przyjaciółką z dzieciństwa Alą, która dziś jest właścicielką części domu i wraz z mężem są czarodziejami w ogrodzie. Nie ma już drewnianego domu burmistrza Herba. Nie spotkamy już tu rodzin o nazwiskach Kokoszko, Betta, Dzbański, Dudziński, Mizałek.
A doktor Marian Wagner i jego żona Tereska dawno na emeryturze.
Napisz komentarz
Komentarze