Reklama

Studnie w Piasecznie i badania doktora Palmirskiego

Poznikały studnie w Piasecznie. Zaciekawiona w ogóle studniami i ich historią napisałam ten felieton z nadzieją, że Czytelnicy moi odnajdą jeszcze na terenie powiatu piaseczyńskiego pozostałe przy życiu studnie. Kiedyś, jeszcze nie tak dawno były na prawie każdym podwórku.
Studnie w Piasecznie i badania doktora Palmirskiego
Rynek w Piasecznie, strażacy przy studni

Źródło: fot: zbiory autorki

Studnie w Piasecznie

Studnia z ul. Kniaziewicza/Bema fot: zbiory autorki

Przysłowie mówi: „Czcij studnię, z której czerpiesz wodę”. Wieloznaczne to przysłowie dało mi do myślenia i nasunęło pomysł aby zastanowić się nad historią studni w ogóle, a tych w Piasecznie szczególnie. Studnia przedstawiona na zdjęciu nr 3., ta w tle za uroczymi motocyklistkami na pierwszym planie, usytuowana w krzewach jaśminu, istniała kiedyś, a zdjęcie jest z lat 50. XX. wieku, przy ul. Karola Kniaziewicza i obsługiwała trzy posesje – dwie z ul. Bema i jedną z ul. Kniaziewicza. O piaseczyńskich studniach można by długo opowiadać i pewnie to kiedyś zrobię. Dużo o nich historii. Na przykład te opowieści o chowaniu w nich broni i mundurów w czasie II wojny, albo ta historia o studni z ul. Rejtana, do której skoczyła samobójczyni, ale też ciekawa opowieść o chłopaku z AK, który ścigany schował się do studni będącej w okolicy górki Reszczyka i przeżył pogoń. Studnia mnie zawsze fascynowała, bo w historii ludzkości ogrywała ważną rolę.

Studnie umieszczano w punktach, które dawały możliwość szybkiego podłączenia do sprzętu pożarniczego w razie gdy czerwony kur zagrażał domom mieszkalnym i zabudowom gospodarczym. Nie muszę tu zbyt szeroko omawiać dobrodziejstwa jakim była łatwo dostępna studnia w czasie pożarów. Na piaseczyńskim rynku, którego ratusze i domy płonęły kilka razy według mojej pamięci były aż 3 studnie w latach 50. XX w. Do studni przy ul. Sierakowskiego po wodę z kubełkami chodzili nie tylko mieszkańcy tej ulicy, ale też lokatorzy kamienic z ul. Nadarzyńskiej, bo woda z tej studni uznawana była za doskonałą na kawę, herbatę i do gotowania dań obiadowych. Znakomita też była woda ze studni z podwórka kamienicy „Pod Kościuszką” i tu pani Hass, a potem Szymańska prowadząca traktiernię (po drugiej stronie ul Sienkiewicza), czyli stację cyklistów wysyłała umyślnego z wiaderkami po wodę, mimo że miała własną studnię, ale w niej była woda za twarda.

Miasta np. w XIX w. w szczegółowych paragrafach określały skład komisji powołanej do czuwania aby woda spożywana w mieście była w dobrym gatunku. W czasie epidemii cholery np. w Kielcach zamknięto 30 studni.

 

Zdjęcie z rynku w Piasecznie z 2009 r. W czasie remontu odkryto studnię, która ponoć służyła jako poidło dla koni i była w pobliży starego ratusza czyli na środku placu. Stary ratusz to XVIII w. a studnię w artykule datuje się na XIX w. fot: Gazeta Piaseczyńska 2009 r.

Studnie w czasach epidemii cholery - wiadomości zagraniczne

 

W 1892 r. w okolicach rzeki Ren kilku mieszkańców rozchorowało się na cholerę. To przeraziło wszystkich, bo tej choroby bano się bardzo, w ciągu kilku godzin potrafiła uśmiercić ludzi o doskonałym zdrowiu. Gazeta Zorza informowała: 

„Przekonawszy się, że zła woda w bardzo znacznym stopniu przyczyniła się Hamburgowi do tego, że tam na cholerę zmarło kilka tysięcy ludzi w ciągu niecałych dwóch miesięcy, zarząd tego miasta zaczął budować studnie artezyjskie. Objaśniamy tu, że studniami artezyjskimi są otwory wiercone w ziemi do takiej głębokości, gdzie pojawia się woda zaskórna i w następstwie sama bije do góry. Studnie takie są bardzo głębokie; artezyjska studnia w Paryżu, zwana Grenelską, ma 377 sążni głębokości. Rzecz prosta — w takiej studni może być woda niezawierająca w sobie żadnych nieczystości, jakie wsiąkają do zwykłych studzien.” 

W całej Galicji od pierwszego wypadku cholery, to jest od 17 września 1892 r. zachorowało na cholerę 82 osób, zmarło 47, w tym 19 w Krakowie, zdecydowanie więcej ludzi umierało na Węgrzech, szczególnie w Budapeszcie, gdzie naukowcy przypuszczali, iż złej jakości woda do picia sprzyja szerzeniu się zarazy. Zarządzono więc budowę wodociągów, a w niektórych miejscowościach wiercono studnie artezyjskie. We Francji, w omawianym tu roku zmarło na cholerę ponad 3 tysiące osób.

Pracownie bakteriologiczne w Polsce i co ma z nimi wspólnego studnia

Twierdzi się, że epidemia z 1892 r. oszczędziła okolice Piaseczna, być może do tych mniejszych zachorowań mogła przyczynić się większa świadomość społeczna i to, że od 1886 r. istniała w Warszawie pracownia bakteriologiczna dr Odo Bujwida. Warszawska pracownia została założona w czerwcu 1886 roku przez prof. Odo Bujwida na wzór instytutu Pasteura w Paryżu i berlińskiego instytutu Roberta Kocha. Inicjatywę w upowszechnieniu szczepień metodą Pasteura w naszym kraju zawdzięczamy prof. Chałubińskiemu, który zachęcił warszawskiego lekarza, późniejszego profesora Wszechnicy Jagiellońskiej w Krakowie, dr. Bujwida, do wyjazdu do instytutu Pasteura na koszt Kasy Pomocy Naukowej im. Mianowskiego. Ostatecznie Odo Bujwid osiadł w Krakowie, a warszawską placówkę poprowadził jego uczeń i asystent Władysław Palmirski.

Studnia z Chyliczek fot: Małgorzata Szturomska

 

Władysław Palmirski prowadzi badania w Wólce Prackiej

 

Doktor Władysław Palmirski fot: Polona

Własną pracownię serologiczną Palmirski stworzył w 1895 roku w Warszawie. Prowadził w niej też, co ważne, badania żywności, a także wnętrzności ludzkich i zwierzęcych przysyłanych do instytutu celem potwierdzenia lub wykluczenia zarażenia chorobą. Pisał też instrukcje dla sanitariuszy i władzy okręgów jak w przypadku epidemii postępować. Wytyczne nakazywały utrzymywanie higieny pomieszczeń mieszkalnych i gospodarczych, likwidację kałuż, dołów ze stojącą wodą, przegotowywanie wody do picia itd., co w przypadku rozprzestrzeniania się np. cholery miało najistotniejsze znaczenie. W Wólce Prackiej nieopodal Piaseczna doktor wybudował dla okolicznej ludności łaźnię publiczną, dając innym właścicielom majątków ziemskich przykład właściwej, skutecznej walki z epidemiami. 

Doktor Palmirski w swojej książce o epidemii cholery pisał: 

„Zarazek cholery może żyć i rozmnażać się tylko w płynnych środowiskach i wilgotnym otoczeniu, przy wysuszaniu ginie. Wynika stąd, że zarażenie się cholerą z powietrza jest niemożliwe. Ponieważ zaś u chorych na cholerę znajdujemy zarazek cholery tylko w kiszkach, zarażenie zatem ustroju ludzkiego ma miejsce wyłącznie przez przewód pokarmowy. Woda, ten niezastąpiony nasz napój, najczęściej bywa przyczyną szerzenia się zarazy. Znajdywano zarazki cholery w studniach przeważnie płytkich, gdy w bliskości tychże były kałuże lub doły, w które wlewano wydzieliny chorych na cholerę, stąd zarazki cholery wraz z wodą deszczową lub zaskórną przedostawały się do studzien. Również wody stojące, szczególnie ze stawów, z małych rzeczek lub strumieni, w których prano bieliznę chorych na cholerę. Dlatego też podczas cholery nie wolno pić wody bez uprzedniego jej przegotowania. W gotującej się wodzie zarazki cholery giną w przeciągu kilku minut. Woda bez przegotowania może być tylko używana z filtrów miejskich, jak to ma miejsce np. w Warszawie lub pochodząca z głębokich studzien artezyjskich.”

 Odpowiednio wykopane studnie, zadbane, w których bakterie chorobotwórcze nie mają szans bytu, ratowały ludziom życie.

Czytaj też:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama