Reklama

Bezradni wobec hałasu i smrodu

Zakład odzysku surowców wtórnych przedsiębiorstwa Stora Enso, mieszczący się przy obwodnicy Piaseczna, uprzykrza życie mieszkańcom domów jednorodzinnych od lat. Jak mówią, interweniowali już w wielu instytucjach. Ostatnio urzędnicy starostwa przekazali im wyniki badań poziomu hałasu, które ledwo mieszczą się w normach, a za wykonanie których zapłaciła firma Stora Enso…
Bezradni wobec hałasu i smrodu

Jak mówią mieszkańcy ul. Orzeszkowej i Wschodniej w Piasecznie, od 2018 roku pisali w sprawie uciążliwości wszędzie, gdzie tylko było możliwe. Ich domy położone są naprzeciwko zakładu Stora Enso, po drugiej stronie obwodnicy.  

– Zapach z oczyszczalni to przy tym, co dolatuje do nas z terenu Stora Enso, to pikuś – stwierdza jeden z mieszkańców ul. Wschodniej (imię i nazwisko znane redakcji). – I nie jest to nie zapach z oczyszczalni. Wystarczy, że zmieni się wiatr i nie czuć tego smrodu – dodaje. – Oczyszczalni to już dawno nie czujemy – przekonują kolejni mieszkańcy, z sąsiedniej nieruchomości z ul. Orzeszkowej (imiona i nazwiska znane red.). – Zimą to nie jest tak dokuczliwe, ale latem, ja oni przywiozą porcje tej makulatury, śmieci tak naprawdę i one tam zalegają przez dłuższy czas, to one się zagotowują. Dla nas to smród, dla kogoś innego, kto tędy przejdzie to może i zapach. To jest niemierzalne, ale czujemy to ciągle i my i sąsiedzi – dodaje. 

Hałas gorszy od smrodu

Wzywane w rejon zakładu odzysku surowców wtórnych służby stwierdziły jednak, że za brzydkie zapachy odpowiada oczyszczalnia. – Strażnicy miejscy wykonali czynności sprawdzające pod wskazanym adresem. Ustalili, że nieprzyjemny zapach dobiega z pobliskiej oczyszczalni ścieków – informuje  Joanna Ferlian-Tchórzewska, rzeczniczka piaseczyńskiego magistratu.  – Uciążliwości zapachowe wzrosły w związku z warunkami pogodowymi, czyli bardzo wysokimi temperaturami – tłumaczyła.

Dla niektórych mieszkańców od smrodu gorszy jest hałas, dobiegający z nieruchomości przedsiębiorstwa. Jak opowiadają, od godz. 6 do 22 słyszą, jak po kostce betonowej sunie stalowy spychacz. – Jak przyjeżdża transport z naczepą, to zsuwające się z niej baloty z makulaturą walą o ważącą pewnie z dwie tony klapę. Jak makulatura się zakleszczy to operator robi takie kangury, wtedy te baloty odblokowują się i znów jest okropny hałas – opowiada mieszkaniec. 

„Dziwnym trafem było ciszej”

Mieszkańcy z niecierpliwością czekają na rozbudowę obwodnicy, ale paradoksalnie, nie z uwagi na hałas generujący przez ruch aut, do którego są przyzwyczajeni. – Jak będzie modernizacja drogi, to po naszej stronie przewidziano ekrany, które zapewne wyciszą hałas ze Stora Enso. Problem w tym, że z racji wieku nie wiemy, czy w my tej przebudowy drogi dożyjemy – rzuca gorzko jeden z mężczyzn. – O godz. 5 zaczynają, wtedy jeszcze robią to po cichu. Ale od 6 następuje walenie o beton. Wiemy, że kierownik zakładu uczulał operatorów maszyn, żeby robili jak najciszej, ale nie odczuwamy poprawy – dodaje. 

Jak mówią mieszkańcy, przez kilka lat pisania pism byli odsyłani od urzędu. – Tu było ze 20 kontroli: z sanepidu, ze straży miejskiej. Raz urzędnicy dobijali się do zakładu z pół godziny, bo był taki hałas, że pracownicy nie słyszeli, że ktoś się dobija – twierdzą. – To był jeden wielki bałagan prawny, sprawa trafiła nawet do Najwyższego Sądu Administracyjnego. W końcu jednak wywalczyliśmy badania natężenia hałasu. Niestety okazało się, że starostwo nie ma na nie pieniędzy i za pomiary zapłaciła firma Stora Enso. Dziwnym trafem w dniu ich wykonywania na terenie zakładu było ciszej, niż zwykle – dodają.

ul. Orzeszkowej

Blisko górnej granicy normy

– Spółka przedstawiła badania wykonane przez akredytowane laboratorium, z których wynika, iż poziom hałasu był niższy od dopuszczalnego poziomu hałasu określonego dla terenów sąsiednich – poinformował nas wydział ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Piasecznie. 

Z pomiarów przeprowadzonych w porze dnia na jednej z nieruchomości mieszkalnej wynika, że hałas ledwo zmieścił się w normie. Zmierzono 48,8 dB oraz 49 dB, a norma to 50 dB. 

– Firma zlokalizowana w sąsiedztwie domów mieszkalnych, zdaje sobie sprawę z występowania czynników, które mogą być uciążliwe dla mieszkańców. Z tego powodu, firma podejmuje działania na rzecz ograniczania wszelkich potencjalnych uciążliwości, które mogłyby wiązać się z prowadzoną przez nią działalnością – zapewnia Agnieszka Wilczewska, Communication Stora Enso Packaging Materials. – Pragniemy zapewnić, że Zakład Odzysku Surowców Wtórnych Nr 22 w Piasecznie, jest poddawany cyklicznym inspekcjom właściwych organów państwa, celem kontroli spełniania warunków prowadzenia działalności, w tym uciążliwości związanych z hałasem. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom okolicznych mieszkańców, mimo pozytywnych wyników wspominanych inspekcji, Spółka podjęła dodatkowe działania celem ponownego skontrolowania ewentualnych emisji oraz ich poziomu, generowanych w trakcie trwania procesów produkcyjnych w zakładzie w Piasecznie. Badania pomiarów hałasu potwierdziły przestrzeganie wszelkich norm, które wynikają z przepisów prawa oraz decyzji administracyjnych, obowiązujących nasz zakład – dodaje Agnieszka Wilczewska. 

Przeniesienie nie jest możliwe

Ponieważ mieszkańcy twierdzą, że spółka w przeszłości zadeklarowała przeniesienie prac generujących największy hałas na tył jej posesji, zapytaliśmy, czy plan zrealizuje. – Odnosząc się do pytania dotyczącego przeniesienia prac związanych z rozładunkiem makulatury na drugą stronę nieruchomości – informujemy, że po wnikliwej analizie nie jest to możliwe, z uwagi na umiejscowienie i orientację hali oraz belownicy – poinformowała Agnieszka Wilczewska. 

Spółka deklaruje, że dalej monitorować będzie jej oddziaływanie na środowisko, a także analizować wszelkie zgłoszenia z należytą uwagą i troską.

Mimo zapewnień, badań i deklaracji, mieszkańcy niezmiennie narzekają na poziom hałasu, który uprzykrza im codziennie życie. – To co oni robią powinno być w hali zamkniętej, ale z całą ścianą otwartą. To działa jak tunel i odbija hałas tych prac przygotowujących. To jest robienie ludzi w balona – stwierdzają. – Wiemy, że zakazanie komuś działalności to bardzo trudna sprawa. Dla nas pójście do sądu to ostateczność, bo na dzień dobry trzeba wydać 15 tys. zł, na własny koszt przeprowadzić badania. Procedura może trwać latami i generować kolejne koszty. Na razie planujemy skontaktować się z główną dyrekcją spółki, która znajduje się zagranicą.

 

CZYTAJ TEŻ:

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama