Bardzo spodobał mi się mem w formie ogłoszenia prasowego – „Sprzedam mieszkanie w Warszawie, 50 km od Centrum”. Po przyłączeniu okolicznych gmin nasza stolica byłaby większa od Moskwy czy Londynu wraz ze wszystkim, co niesie za sobą taki ogrom. A co to oznacza dla nas, mieszkańców tych gmin? Najpierw zalety tego genialnego planu. Otóż z niewiarygodną pewnością mówi się o tym, że wreszcie tańsze bilety komunikacji miejskiej. Tak byłoby dobrze, ale... skąd ta pewność? Przez ostatni rok rząd PiS przyzwyczaił nas do podwyżek, wszędzie. Śmiem sądzić, że bilety nie tylko nie potanieją, ale wręcz przeciwnie. Rząd musi czymś zapełnić pustą kasę. I to by był koniec „dobrych” wiadomości.
Warszawa płaci podatki, w tym tzw. „janosikowe”, co oznacza, że my również będziemy musieli je płacić. I to akurat jest pewnik. Podatki będą wyższe i to bezapelacyjnie. Jednocześnie znikną, jak sen jaki złoty, wszelkie dopłaty unijne dotyczące rozwoju miasta. Znikną, ponieważ mówią o tym przepisy UE – wszelka zmiana m.in. w powiększeniu terytorium stolicy musi być wynikiem konsultacji społecznych, których jak wiadomo w tym wypadku nie było. Nie było również żadnych konsultacji z samorządami. Przyłączenie gmin do stolicy to również ogromne koszta (mówi się o ok. 1,2 mld zł, ale to jedynie wstępne obliczenia). Koszty związane chociażby z wymianą nazw ulic (w żadnym mieście nie może być kilku czy kilkunastu ulic o tej samej nazwie). Nie może być w jednym mieście 40 ulic o tej samej nazwie – ul. Jana Pawła II, ul. Lecha Kaczyńskiego czy choćby ul. Siedmiu Krasnoludków musi być w mieście tylko jedna. Wraz z wymianą nazw ulic musi iść wymiana setek tysięcy dokumentów, w tym dowodów osobistych i nie jest ważne, czy te koszty pokryje każdy z nas z własnej kieszeni, czy zapłaci za to Państwo. Państwo to my, a rząd dysponuje tylko i wyłącznie naszymi pieniędzmi, a więc... tak czy inaczej zapłacimy my wszyscy. Zmiany obejmą również urzędy. Nikt nie potrafi powiedzieć, ilu ludzi straci pracę w tych urzędach, bo przecież mnożenie stanowisk w obrębie jednego miasta chyba nikt nie przewiduje. No chyba że stanowiska pozostaną, ale zamiast dotychczasowych urzędników zatrudni się armię Pisiewiczów.
Przyłączenie podwarszawskich gmin to ewidentnie decyzja polityczna i wszelkie wypowiedzi polityków partii rządzącej o tym, że tak nie jest, należy włożyć pomiędzy bajki. PiS ma nadzieję na zwiększenie szans na wygraną w nadchodzących wyborach na prezydenta miasta. Zabawna będzie sytuacja, gdy w wyborach PiS jednak nie wygra, a wielka Warszawa nam pozostanie...
„Ten program będzie realizowany z żelazną konsekwencją i żaden jazgot tego nie zmieni” – to słowa Prezydenta RP. Ze zdziwieniem dochodzę do wniosku, że właśnie „jazgoczę” i robię to nieustannie od kilku lat – z żelazną konsekwencją, drodzy Czytelnicy.

Napisz komentarz
Komentarze