Reklama

Mama Muminka

Mama Muminka

Kiedy moja ulubiona córka skończyła miesiąc i przestała jeść i spać, jeść i spać, jeść i spać (no takie dzieci mi się rodzą, co jedzą i śpią głównie przez pierwsze tygodnie), zaczęła jeść, spać i czuwać. Moment czuwania z czasem się wydłużał.

Doświadczone koleżanki matki mówiły zawsze, żeby dużo mówić do dziecka od samego początku jego życia. Tylko co mówić? O życiu rozmawiać z bobasem? Obgadywać tatusia i wkurzające matki idealne? Stwierdziłam więc, że najlepiej będzie bobasowi czytać. Patrząc córce głęboko w oczy, domyśliłam się także, że będzie ona miała serdecznie gdzieś treść. Z kolei nie formę. Julian Tuwim rządzi (kiedy już zaczęła się uśmiechać, przy „Ptasim Radiu”, leżąc na łóżku, normalnie się zaśmiewała), a zaraz za nim Jan Brzechwa – przy którym ja się z kolei zaśmiewałam, chociażby przy „Baśni o korsarzu Palemonie”, trafiając na takie oto fragmenty: „A królewnom w tajemnicy śnią się morscy rozbójnicy”.
Ile czasu można jednak czytać bajki i baśnie wierszowane, zwłaszcza kiedy moje dziecko czuwało coraz dłużej? Podążając za stwierdzeniem, że treść nie jest dla tego trzymiesięcznego bobasa istotna, sięgnęłam po zaległości książkowe typu „Emancypantki” Bolesława Prusa. Bobasowi nie zaszkodziło, mężczyznom i bezdzietnym kobietom za to warto wspomnieć, że kobieta w ciąży doznaje kontuzji mózgu (to jest fakt potwierdzony przez całą rzeszę przyjaciółek, koleżanek i sióstr), a potem, siedząc z dzieckiem na urlopie macierzyńskim, po prostu głupieje. Czytanie więc literatury pięknej, w dodatku na głos, jest zbawienne głównie dla matki i jej mózgu. Moja córka przy okazji poznała też dość dobrze historię Piaseczna i naprawdę żałuję, że nic z tego okresu nie zapamięta.
Dziecko moje rozwijało się dalej, z czasem przestało leżeć, potem przestało siedzieć, a kiedy byłam już w ciąży mnogiej – przestało pełzać. Czytanie w spokoju też musiało się zakończyć, a Prus, Reymont, czy nawet Masłowska wymagają do czytania spokoju. Przerzuciłam się więc na bajki wszelakie, którym nic się nie dzieje, jak się nie czyta po kolej, albo czyta się po jednym zdaniu lub jednej stronie. Niemniej jednak czas czytania postanowiłam sobie uprzyjemnić i sięgnęłam po Muminki. Moje Muminki z dzieciństwa były bajką pełną niesamowitych i ciekawych bohaterów oraz ich jeszcze bardziej ciekawych przygód. Muminki obecnie są bajką, która morałów, przesłań i wzorców osobowych ma całe mnóstwo, w tym parę interesujących wzorców kobiecych. Chociażby Mała Mi należąca do gatunku Mimbli, która w „Opowiadaniu o niewidzialnym dziecku” mówi do dziewczynki Nini: „Nigdy nie będziesz miała własnej twarzy, dopóki nie nauczysz się bić. Możesz mi wierzyć”. Mówi to w książce wydanej w 1962 roku (pierwsza opowieść o Muminkach została wydana w 1945 roku). Czyż nie jest więc doskonałym wzorcem dla wszystkich współczesnych kobiet, które robią to, co chcą, mówią to, co chcą, i nie przejmują się opinią innych? Mała Mi jest jednak łatwa do zdefiniowania. To mały łobuz, złośliwa, czasem nawet agresywna osóbka, która zawsze postawi na swoim, w dodatku dobrze się bawi i ma dość pozytywny stosunek do życia.
Mama Muminka za to jest kobietą, a raczej antropomorficzną trolicą, niezwykle mnie irytującą. Mądra, ciepła, cierpliwa, tolerancyjna. Utrzymuje ład i porządek w całym domu, a także w życiu. Chyba nigdy się nie denerwuje. Jest ogromnym wsparciem dla Muminka, Taty Muminka, ale również dla wszystkich stworzeń zamieszkujących Dolinę Muminków. Wszystkim daje poczucie bezpieczeństwa. Często jest głosem rozsądku, do tego jest bardzo zaradna, nawet w ekstremalnych warunkach. Muminkowi daje dużo wolności, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli – nie trzyma go pod kloszem. Zawsze ma przy sobie torebkę, w której trzyma „(...) tylko to, co nagle może się okazać potrzebne. Zapasowe pończochy, cukierki, druty, proszki od bólu żołądka i takie różne drobiazgi”. Perfekcyjna pani domu. Idealna żona i matka. Poświęca życie dla bycia matką, nie ma nawet imienia i nazwiska. Jest MAMĄ MUMINKA. Jest także żoną (bądź partnerką), której nie przeszkadza nawet, kiedy Tata Muminka wyrusza bez słowa gdzieś tam i zostawia wszystko na jej głowie, bo zachciało mu się wolności. Ona zaczyna wówczas robić na drutach. Jest zaradna, ale musi taka być, bo Tata Muminka jest generalnie artystą, który pisze swój pamiętnik i uprawia grządkę z tytoniem. Oczywiście Tatuś nie jest zły, jest miły, sympatyczny i czasem Mamę docenia. Nie jest żadnym tyranem ani socjopatą. Mama jednak – użyję słowa, którego nie znoszę – po prostu tyra, aby wszystkim było dobrze. Tatuś za to dba o to, aby mieć spokój. I tytoń.
Kinga Dunin napisała kiedyś, że każdy taką mamę chciałby mieć, nikt jednak nie chciałby nią być.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama