Pisząc opowieść o przytułku dla „upadłych kobiet”, założonym przez hrabinę Ludwikę Moriconi w Piasecznie (Przegląd Piaseczyński nr 71 z 2015 roku) przypominam sobie, że martwiłam się wówczas tym, że nigdy nie zobaczymy zdjęcia Ludwiki, tej jakże zacnej i mądrej niewiasty. Jedyne, co było można zrobić w tej sytuacji, to cierpliwie szukać. Czas działania Moriconi przypadał na przełom XIX i XX wieku, fotografie nawet bardzo sławnych ludzi z tego okresu są unikatem. Minęły 4 lata i moja cierpliwość została nagrodzona. W dwutygodniku „Czystość”, poświęconym sprawom zwalczania prostytucji, w latach 1905 i 1906 ukazały się zdjęcia i obszerne teksty z życia przytułku św. Małgorzaty w Piasecznie i ku mojemu zaskoczeniu na jednym z nich zobaczyłam hrabiankę w całej okazałości. Co więcej, w kilku czasopismach znalazłam nowe informacje na temat pracy samej Moriconi, jej sposobie myślenia i działania. Na zdjęciu widzimy kobietę w średnim wieku, o łagodnym wyrazie twarzy, ubraną w elegancką, skromną sukienkę. Na głowie ma kapelusz przypominający te, jakie lubiła nosić pracująca również w tym czasie w Piasecznie hrabianka Cecylia Plater-Zyberkówna. Zaraz przyszło mi na myśl, że obie zapewne były ze sobą w stałym kontakcie, ale na razie dowodów na to nie mam, może jedynie są dowody współpracy między dwoma placówkami. W 1904 roku ośrodek dla kobiet hr. Moriconi staje się znany w regionie. I oto dziennikarz Kurjera Warszawskiego udaje się w podróż, aby zbadać „co słychać” w Piasecznie:
„ – Proszę o bilet do Piaseczna... Niesakramentalne te wyrazy wygłaszam już nie w owej psiej budzie, która do niedawna uchodziła za „stację warszawską" kolejki kalwaryjsko-grójeckiej, ale w dosyć zgrabnym pawiloniku, świeżo zbudowanym i mającym wygląd skromnego dworca. Zbudowanie tego pawiloniku byłoby wielką pociechą dla zwolenników kolejki grójeckiej, gdyby im tej pociechy nie zepsuł zły rozkład wewnętrzny, a mianowicie oddanie połowy niewielkiej przestrzeni na użytek bufetu, czyli – właściwiej mówiąc – szynku, z którym przejezdni bardzo niewiele mają do czynienia, a który na kilku stolikach, zamykających niewygodnie przejście do istotnej poczekalni, gości od rana do wieczora swoją ściślejszą klientelę. Przepraszam za dygresję zaraz na samym wstępie i pędzę już teraz pełną parą do najbliższego pociągu kolejki i na miejsce obranego przeznaczenia. Mijam szybko rozwalone karczmiska, służące dotychczas kolejce za stacje (Emilin! Pyry!! brr!!!) i w niespełna godzinę docieram do jej Eldorada – do Piaseczna. Jest to najkapitalniejsza stacja na tej linii: większa część ruchu pasażerskiego tutaj się skupia, a na schludnym dworcu tutejszym bywa zwykle tłumno i gwarno, jak na większych stacjach kolejowych. Miasteczko jest ruchliwe i handlowe, skoro aż z dwóch stron docierają do niego kolejki podmiejskie. A ma ono i pewne historyczne tradycje, bo już w 1429 r. książę Janusz Mazowiecki wyposażył wieś książęcą Piaseczno, schowaną w kniejach i borach, rozlegających się szeroko pomiędzy Wisłą, Pilicą i Bzurą, w przywileje miejskie, kościół zaś tutejszy, pierwotnie pod wezwaniem św. Macieja i Anny, później Wszystkich Świętych, otrzymał hojną dotację już w 1458 r. od księżny Anny, żony Bolesława księcia mazowieckiego. Ale i teraźniejszość Piaseczna ma się czym poszczycić: filantropijny zakład dla potrzebujących ratunku moralnego dziewcząt senatorowej Rembielińskiej i hrabianki Moriconi stanowi chlubę miasteczka, podczas kiedy sklep chylickiej wzorowej szkoły gospodarstwa domowego dostarcza mu wybornego, czystego i delikatnego pieczywa”. Kurjer Warszawski pozostanie wierny hrabinie Moroconi; co jakiś czas można będzie na łamach tej gazety przeczytać bardzo interesujące informacje na temat działalności zakładu. Niestety, Kurjer Warszawski nie odkrywa wszystkich kart, a prawda jest szokująca. Większość prostytutek warszawskich stanowią dzieci. Taki tekst z jasnym, prawdziwym przekazem zamieszcza czasopismo „Ludzkość”; jest to relacja ze spotkania w 1907 roku: "W sali Muzeum odbył się wiec w sprawie prostytucji. Wiec otworzył Adolf Suligowski, proponując na przewodniczącego pana Maryana Massoniusa. Pierwszy zabrał głos Suligowski, odtwarzając historię powstania przytułku dla dziewcząt, potrzebujących poprawy i szukających pracy. Przytułek ten został przeniesiony do Piaseczna, istnieje pod nazwą »Św. Małgorzaty«. W ciągu 12 lat przez zakład przewinęło się 525 kobiet, z tego 310 policyjnie rejestrowanych. Z nich powróciło z powrotem na drogę nierządu 55 kobiet. Następnie hr. L. Moriconi podzieliła się faktami z życia prostytutek, które miała sposobność zbadać, będąc w ciągłych kontaktach ze szpitalem św. Łazarza, z komitetem lekarskim, z policją, z tajnymi agentami, z alfonsami, sutenerami itp. Otóż na podstawie swej pracy pani Moriconi twierdzi, że prostytucja w Warszawie jest prostytucją małoletnich. Na liście kobiet komitetu lekarskiego trudniących się prostytucją było: 39 dzieci 15-letnich, 23 dzieci 14-letnich, 11 dzieci 13-letnich, 8 dzieci 12-letnich i 6 dzieci 11-letnich, wśród dzieci niezarejestrowanych na stałe ponad 50 to osoby poniżej 15 roku życia. Dziewcząt w wieku lat 16-17 było najwięcej, bo 110. Moriconi dowodziła, że prostytucja jest przymusowa, bo nędza materialna i moralna, przedwczesne zgorszenie, niska płaca pracy kobiet wtrąca je na drogę nierządu. Z 300 rejestrowanych prostytutek było 36 uwiedzionych, a 150 analfabetek. Jako przyczyny, wynikające z warunków społecznych, prelegentka wskazywała na brak oświaty, brak opieki, zupełny brak możności zarobkowania, zupełny brak pośrednictwa pracy, głód i rozpacz, złe warunki służby, uwiedzenie przez pana domu, handel żywym towarem. Na poparcie swoich wywodów twierdziła, że o ile łatwo jest, aby wprowadzić dziewczynę na drogę rozpusty, to trzeba prawie cudów na wyrwanie zbłąkanej z tego piekła. Moriconi odczytała szereg życiorysów tych nieszczęśliwych istot pozbawionych godności. W zakończeniu p. Moriconi zwróciła się do zebranych, aby zechcieli bądź czynnie, bądź też materialnie dopomóc w prowadzeniu piaseczyńskiego ośrodka. Ale były też i inne głosy w dyskusji; pani Maria Turzyna energicznie w imieniu kobiet zaprotestowała przeciw twierdzeniu p. Hirszhorna, że prostytucja jest potrzebna dla zaspokojenia „chuci męskiej”. Nadmienić należy, iż młodzież obojga płci nie była na salę wpuszczana". CDN.
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze