Takiej plagi komarów nie mieliśmy od lat. Skąd się wzięło tyle kąsających natrętów i jak z nimi walczyć?
Amerykański powieściopisarz Stephen King napisał kiedyś, że brzęczenie komara jest ostatnim dźwiękiem, jaki słyszy szaleniec, nim pociągnie za spust przystawionej do czoła strzelby. W tym roku ten odgłos z pewnością doprowadza do szału wielu z nas. Mamy bowiem do czynienia z niespotykaną od lat ilością latających krwiopijców. Dlaczego w tym roku jest ich tak wiele?
Wbrew obiegowej opinii, źródłem problemu nie jest ciepła, bezśnieżna zima, a... deszczowy czerwiec. Po gorącej i suchej wiośnie przyszły dość intensywne opady. Zalegające kałuże w połączeniu z wysoką temperaturą powietrza dały owadom idealne warunki do rozrodu. Paradoksalnie większy problem z komarami mają miasta. Tam, gdzie woda nie ma gdzie wsiąkać, tworzą się zastoiny, które są dosłownie wylęgarnią owadów. Dotyczy to nie tylko kałuż na ulicach czy betonowych placach. Woda zbiera się również na płaskich dachach bloków mieszkalnych. A te są nieodzownym elementem miejskiego krajobrazu. Dodatkowo w miastach komary mają niewielu naturalnych wrogów, takich jak pająki, nietoperze i ptaki.
Ostrożnie z opryskami
Trwająca od kilku lat susza i malejąca ilość opadów sprawiły, że odzwyczailiśmy się od niechcianego, brzęczącego towarzystwa. Tym mocniej więc odczuwamy tegoroczny wysyp komarów. Wiele osób, szczególnie posiadających własne ogródki, walczy z plagą przy wsparciu środków chemicznych. Opryski prowadzą również niektóre samorządy. Eksperci ostrzegają jednak, że to nie jest dobra droga. Stosowanie środków owadobójczych ma bowiem szkodliwy wpływ na cały ekosystem.
Przede wszystkim, pestycydy są groźne dla pszczół. Przekonał się o tym niedawno polityk i wokalista Paweł Kukiz, który jednego dnia stracił 40 tysięcy pszczół. – Jedna z czterech posiadanych przeze mnie pszczelich rodzin... Całkowicie wyginęły jednego dnia zatrute chemią... Tyle się mówi o tym, by opryski robić po 20stej, kiedy pszczółki są już w ulu... I echo... Ja rozumiem, że mamy plagę komarów, że gryzą, że swędzi ale błagam – sami na świecie nie jesteśmy, a jeśli pszczół braknie to i nas nie będzie... – napisał artysta na portalu społecznościowym i opublikował zdjęcia tysięcy martwych owadów leżących wokół ula.
Pszczoły nie są jedynymi przypadkowymi ofiarami oprysków. Chemikalia są szkodliwe również dla zwierząt, które żywią się owadami – głównie rozmaitych gatunków ptaków. Opryski nie są również obojętne dla roślin i bywają groźne dla ludzi – szczególnie przy bezpośrednim kontakcie. Przeciwko opryskom przemawia jeszcze jeden istotny argument: ich krótkotrwałość. Komary rozmnażają się niezwykle szybko, tymczasem oprysk działa do pierwszego intensywniejszego deszczu. Paradoksalnie więc stosowanie pestycydów może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego: populacja komarów szybko się odbuduje, w przeciwieństwie do populacji gatunków polujących na owady.
Natura przychodzi z odsieczą
Co więc możemy zrobić, by zwalczyć uciążliwego natręta? Mówiąc najprościej: zatroszczyć się o środowisko naturalne. Najlepszą metodą walki jest utrzymywanie populacji naturalnych wrogów komara. Dlatego warto dbać o siedliska płazów i ptaków, nie przeganiać nietoperzy. Taką opcję wybiera coraz więcej samorządów decydujących się zainwestować raczej w budki dla jerzyków niż w pestycydy. Nie musimy jednak oglądać się na władze, by zaprosić do siebie pożyteczne ptactwo – budkę lęgową kupimy już za ok. 40 zł. A jeśli mamy do dyspozycji warsztat i odrobinę umiejętności, możemy z powodzeniem wykonać domek samodzielnie. Oprócz jerzyków, z pomocą przyjdą nam również nietoperze – jeden gacek jest w stanie złowić nawet 1000 komarów w ciągu zaledwie godziny. Jeśli więc uśmiechnie się do nas szczęście i pod naszym dachem zagości rodzina nietoperzy, zapewnijmy im spokój i bezpieczeństwo, a one odwdzięczą się, usuwając natrętnych krwiopijców z naszej okolicy.
Wsparcia w walce z komarami warto szukać również w świecie roślin. W przyrodzie występuje wiele ziół i bylin, które swoim zapachem odstraszają owady. Do najpopularniejszych należą m.in. lawenda, kocimiętka, koper włoski oraz (nomen omen) komarzyca. Ich dodatkowym atutem jest to, że wszystkie są stosunkowo łatwe w uprawie.
Jak więc widać, przyroda oferuje nam dobry oręż w starciu z latającymi krwiopijcami. Warto odstawić preparaty chemiczne i wybrać naturalne metody zwalczania komarów. Dzięki temu pomożemy zachować równowagę w ekosystemie. A to niezwykle istotne w dobie tak poważnego kryzysu ekologicznego, z jakim mamy obecnie do czynienia.
Napisz komentarz
Komentarze