Po 10 latach zapadł wyrok w sprawie znęcania się nad karpiami w jednym z ursynowskich marketów. Zwierzęta nie miały czym oddychać.
Postępowanie w sprawie sprzedaży karpi w sklepie E.Leclerc na Ursynowie trwało od 2010 roku. Sprawa dotyczyła udokumentowanego nagraniem przetrzymywania karpi bez wody i pakowania ich do suchych worków foliowych. Prowadząca adwokat Karolina Kuszlewicz po dwukrotnym umorzeniu sprawy doprowadziła do ponownego jej rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy. 2 grudnia 2020 roku zapadł wyrok skazujący trzech oskarżonych o znęcanie się nad karpiami.
Karpie nie miały czym oddychać
Historia zaczęła się w 2009 roku, tuż przed świętami. Kapie leżały w ażurowych skrzynkach, jeden na drugim, umierały. Pozbawione wody, nie mogły oddychać. Klienci wychodzili spokojnie, z siatkami zapełnionymi ledwo żywymi rybami. Tak opisuje sprzedaż karpi Renata Markowska z fundacji "Noga w Łapę", która nie przeszła obok tej sytuacji obojętnie. Kobieta w 2010 roku złożyła do prokuratury zawiadomienie w sprawie znęcania się nad karpiami. Za materiał dowodowy posłużyło wideo.
- Poprosiłam o rozmowę kierownika sklepu i próbowałam przekonać go, że przetrzymywanie żywych ryb w ażurowych skrzynkach, jak ziemniaki, i pakowanie ich do foliowych reklamówek jest nie tylko nieetyczne, ale i sprzeczne z prawem. Próbowałam go przekonać do przeorganizowania sposobu sprzedaży. Na drugi dzień, kiedy nic się nie zmieniło, postanowiłam udokumentować tę sprzedaż - opisuje sytuację Renata Markowska na swoim Facebooku.
Po dwukrotnym umorzeniu sprawy zajął się nią Sąd Najwyższy. Orzekł, że karp podlega ustawie o ochronie zwierząt, a zachowanie, które narusza dobrostan ryb, w szczególności trzymanie lub przenoszenie ich bez wody, jest niehumanitarne. Ostatecznie sąd nie miał żadnych wątpliwości, że do cierpienia karpi dochodziło, a sprzedawcy dopuścili się przestępstwa.
Przestroga na przyszłość
Obrońcy zwierząt chcieli, by wyrok miał charakter symboliczny i wychowawczy. Podkreślali, że nie chodzi im o surową karę dla oskarżonych, ale o uznanie ich winy, tak, aby było to przestrogą dla innych i zmieniło sposób traktowania karpi we wszystkich dużych koncernach. Do czynów doszło w 2010 roku. Wówczas świadomość społeczna na temat cierpienia nie tylko ryb, ale zwierząt w ogóle była dużo mniejsza niż w tej chwili. Sędzia musiała wziąć to pod uwagę. Wymierzenie kary nie było więc łatwym zadaniem. Ostatecznie oskarżony będący kierownikiem działu rybnego został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Pozostali mężczyźni, czyli dwaj sprzedający zostali skazani na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata.
Mamy grudzień, rusza sprzedaż karpia. Ten wyrok stanowi przełom i pokazuje zmieniającą się świadomość społeczeństwa w kwestii cierpienia zwierząt. Teraz jest już jasne, że nie można pakować żywych karpi do worków foliowych bez wody. Sprzedawcy powinni także zagwarantować rybom przestrzeń, która umożliwi im zachowanie naturalnej pozycji ciała.
- Od dzisiaj nikt nie może powiedzieć, że "ryby głosu nie mają", bo właśnie ich głos został usłyszany. Mam nadzieję, że nasza wygrana ośmieli i zachęci inne osoby i organizacje do interweniowania i podejmowania spraw o znęcanie się nad rybami i zwierzętami w ogóle. Kropla drąży skałę… - dodaje Renata Markowska.
Napisz komentarz
Komentarze