W kolejnym odcinku cyklu "Tu zaszła zmiana" leniwe, ruskie i śląskie, czyli krótka historia baru mlecznego w Piasecznie.
Pierwszy bar mleczny po wojnie otworzono w Krakowie w 1948 roku. Serwowano tam głównie potrawy z mleka i mąki, stąd przyjęła się nazwa bar mleczny. W latach 60. bary mleczne osiągnęły dużą popularność. Władysław Gomułka, pierwszy sekretarz PZPR, popierał pogląd, że kobiety powinny pracować, a ich mężowie i dzieci, czyli studenci i klasa pracująca miast i miasteczek powinna się stołować w tanich barach, gdzie można było zjeść treściwe jedzenie za symboliczne pieniądze.
Tanio, ale bez noża
Bar stał się ratunkiem dla studentów. Pamiętam bar przy ul. Nowy Świat w Warszawie, w którym kluski śląskie polane skwarkami (pyszne) i kompot na dżemie można było kupić za 4,50 zł, ta sama cena była za ryż ze śmietaną i powidłami, a kasza gryczana z tłuszczem kosztowała tylko 2,50. Bary mleczne były dotowane przez państwo i należały do spółdzielni „Społem”. Naczynia były znakowane logo Społem, trudno było dostać nóż, panie w okienku służącym do zwrotu naczyń pilnowały czy klient zwraca komplet naczyń i sztućców. W miejscowościach wypoczynkowych często zdarzało się, że kasjerka żądała za wypożyczenie noża dowodu osobistego lub legitymacji szkolnej. Na temat barów mlecznych krążyły dowcipy jak np. ten: „Czym się różni bar mleczny od Komitetu Centralnego PZPR? Niczym, I tu i tu, ruskie, śląskie, a reszta leniwe”. Kpiono z barów mlecznych w filmach z czasów PRL.
Czytaj także: Tu zaszła zmiana - Górki Szymona
Bar zamiast sklepu krawieckiego
W Piasecznie bar mleczny powstał w kamienicy przy ul. Kościuszki 34. Historia tej kamienicy rozpoczyna się w 1946, gdy panowie Aleksander Bińkowski i Kazimierz Paprocki postanowili wspólnymi siłami rozebrać drewniak stojący tu od czasów przedwojennych i postawić solidną kamienicę ze sklepami na froncie budynku. Budowa rozpoczęła się wiosną i już jesienią dom był gotowy do zamieszkania. Był to pierwszy przy ul. Kościuszki skanalizowany budynek, posiadający łazienki.
W oficynie Kazik Paprocki uruchomił masarnię. Do dziś mieszkańcy Piaseczna wspominają jego pyszne serdelki, pasztetową i najlepszej jakości mięso, a wszystko to sprzedawane w sklepie od frontu. Sklep mięsny był, stojąc twarzą do kamienicy, po prawej stronie od bramy, po lewej pani Bińkowska otworzyła sklep z przyborami krawieckimi. I tak by mogło być do końca świata, bo komu przeszkadzało to, że pasztetowa była pyszna? A sklep po lewej stronie od bramy dobrze zaopatrzony? Przeszkadzało oczywiście politykom. Około roku 1950 pani Bińkowska na święto pracy udekorowała wystawę z fantazją, w dekoracji przeważał kolor żółty i „czynnik polityczny” w mieście Piasecznie zadecydował, że to jest parszywa prowokacja i kontrabanda. Żółty to kolor papieski i widocznie pani Bińkowska woli papieża niż klasę robotniczą. I za karę zabrano jej koncesję na prowadzenie sklepu. Zaanektowano lokal i ulokowano w nim bar mleczny. Lokal świetnie nadawał się wówczas na społemowski bar, bo był nowoczesny, posiadał bieżącą wodę i łazienkę (tylko dla kuchni).
Czytaj także: Generał Paweł Chrzanowski herbu Suchekomnaty
Piaseczyński bar mleczny pod zarządem spółdzielni "Społem" funkcjonował do lat 80. W latach 80. dostrzeżono, że bary mleczne stały się nierentowne, że państwo musi do nich dokładać zbyt dużo. I tak zaczęły znikać te, jak to mówiono, „relikty przeszłości” czy „symbole PRLu”.
I wówczas zaczęliśmy do nich tęsknić, bo się okazało, że w zamian dostaliśmy wcale nie tanie zapiekanki z serem i pieczarkami z przyczepy kempingowej i drogą pizzę na bazie buły, koncentratu pomidorowego, sera i pieczarek, a prawdziwa tania polska kuchnia z pierogami, pyzami, naleśnikami z serem lub powidłami, zniknęła.
Napisz komentarz
Komentarze