Dziś w „Tu zaszła zmiana” o pączkach, jak to w tłusty czwartek. Tradycja jedzenia pączków i faworków w ten dzień została zachowana, trochę się zmieniły miejsca kupowania słodkich wypieków.
Moim zdaniem od faworków był mistrz z Konstancina pan Buchman, od pączków Przestępny z Piaseczna. Cukiernia Buchmana przetrwała, cukiernia Przestępnych niestety nie.
Pewna pisarka zadała Piasecznianom na FB pytanie – Gdzie po pączki? I wtedy pomyślałam o zdjęciu, chyba jedynym jakie się zachowało, dawnej ciastkarni rodziny Przestępnych.
Zdjęcie prezentowane jako wiodące w dzisiejszym temacie pochodzi z początku lat 60. i przedstawia grupę ludzi idących na pochód pierwszomajowy, trudno dziś podać szczegółową datę zrobienia zdjęcia, mimo, że na niesionych transparentach jest pierwszy sekretarz PZPR Władysław Gomułka i premier Józef Cyrankiewicz. Obaj „przewodzili narodowi” dość długo i uściślając datę wydarzenia możemy podać widełki czasowe od 1957 r. do 1966 r. Jednak nie to wydarzenie będzie tematem mojej anegdoty. Otóż na zdjęciu jest widoczna drewniana budka stojąca niegdyś przy ul. Kościuszki, bokiem przylegająca do stylowej kamienicy Pod Kościuszką. W tej drewnianej budce mieściła się niegdyś cukiernia należąca do rodziny Przestępnych.
Prawdziwe delicje!
Kto mieszkał w tych latach w Piasecznie, zapewne przypomni sobie pączki i rurki od Przestępnych, bo były to wypieki najlepsze pod słońcem. Pączki konkurowały z warszawską cukiernia u Bliklego, moim zdaniem były smaczniejsze, na pewno dużo większe niż te warszawskie. Przestępni znali jakąś tajemnicę wypieków tych drożdżowych delicji. Ciasto było wyrabiane z białej, luksusowej mąki, jak twierdzi moja koleżanka Grażynka, a nadzienie robiono z lekko kwaśnej marmolady owocowej. Ciasto było tak wyrobione, że uginało się na środku pączka tworząc niewielkie wgłębienie. Najpierw smażono je w głębokim smalcu i jeszcze gorące maczano w lukrze. To była delicja! W latach 60. i dużo później obowiązywało jeszcze hasło autorstwa pisarza Melchiora Wańkowicz „Cukier krzepi”, za które Wańkowicz pobrał wysokie honorarium jeszcze przed II wojną. Każdy bezkarnie i bez wyrzutów sumienia objadał się ciastkami, nikt nie liczył kalorii.
Czytaj także: Tu zaszła zmiana - Polkolor
Pan Stanisław Przestępny i jego żona sprzedawali swoje wyroby osobiście, zawsze ubrani w białe, wykrochmalone fartuchy, ona przystojna brunetka w opasce na głowie, na elegancko ufryzowanych włosach, on w białej furażerce. Pączki u nich kosztowały 2 zł.
Pamiętam pewien wieczór, był to zapewne tłusty czwartek, wracałam z mamą z przedszkola z ul. Kauna, zima była śnieżna i na trasie mojego marszu, czyli na ulicy Kauna, Gruzowej, Żabiej i Kościuszki usypane były ogromne góry śniegu. Na ul. Sienkiewicza ustawił się długi ogonek przy cukierni Przestępnych i w blasku światła zapalonego w sklepiku widać było piramidy ustawione z pączków i obok piramidy paczek. Każdy klient kupował po 10 lub 20 sztuk. Obsługa była sprawna i po kilkunastu minutach ludzie wychodzili z zapakowanymi pączkami do domu na spotkanie z rodziną przy kawie czy herbacie.
A do pączków herbata lub kawa
Mała dygresja: herbatę parzono wówczas w niewielkich imbrykach. Esencję nalewano na dno szklanki i zalewano wrzątkiem. W czasach mojego dzieciństwa herbatę piliśmy mocną, piło się ją w szklankach bez ucha postawionych na spodeczkach. Koszmar! Bo gorąca szklanka parzyła palce. Talerzyki do ciasta były z porcelany lub rzeźbionego szkła. W filiżankach piło się kawę. Do takiej uczty potrzebne były maleńkie łyżeczki do kawy, większe do herbaty i widelczyki do ciasta, cukierniczka z łyżeczką. Kubki do herbaty były zbyt codzienne. Cytryny do herbaty obowiązkowe, ale rzadko dostępne. W dzienniku TV czasami podawano, że do portu w Gdyni wpłynął statek z cytrusami, wtedy była nadzieja, że „rzucą cytryny” do sklepów.
Nowy lokal, szersza oferta
Po roku 1966 cukiernia Przestępnych przeniosła się do nowego lokalu. Cech Rzemiosł Różnych postawił przy ul. Kościuszki 11, obok pogotowia ratunkowego, Dom Rzemiosła i w pierwszym lokalu od lewej (dziś tu jest lodziarnia Azalisz)
Przestępni wynajęli od Cechu pomieszczenia na niewielki sklepik z zapleczem kuchennym. Rozszerzyli swój asortyment o ciastka z kremem, bajaderki, eklerki, ptysie, serniki i szarlotki. Po lekcjach w LO 34 przy ul. Chyliczkowskiej wpadaliśmy do Przestępnych na ciastko i pączki. Lodów, które jeszcze robiono latem w dawnym lokalu, w ciastkarni przy ul. Kościuszki już nie było.
Napisz komentarz
Komentarze