W kolejnym odcinku cyklu „Tu zaszła zmiana” piszemy o Polkolorze, największym pracodawcy w historii Piaseczna.
Historia ludzi, tych tysięcy „zasobów ludzkich” największego w dziejach miasta Piaseczna zakładu produkcyjnego nie została jeszcze napisana, a przecież Polkolor to jedna z najbardziej sztandarowych inwestycji przemysłowych w epoce Edwarda Gierka.
Wiadomości encyklopedyczne informują, że zakład w latach 70. i 80. należał do Zjednoczenia Przemysłu Elektronicznego UNITRA, w Piaseczne produkowano lampy oscyloskopowe i kineskopy do telewizorów kolorowych. W roku 1991 w wyniku porozumienia zawartego pomiędzy Ministerstwem Przekształceń Własnościowych a francuskim koncernem Thomson Consumer Electronics (później Thomson Multimedia i Thomson S.A.) utworzona została spółka joint venture Thomson Polkolor, której udziałowcem większościowym był partner francuski.
Czytaj także: Tu zaszła zmiana – bar mleczny przy ul. Kościuszki
W roku 2005 zakład został sprzedany indyjskiemu koncernowi Videocon Industries Limited. W 2009 r. zaprzestano produkcji kineskopów. I tak miasto Piaseczno straciło zakład pracy zatrudniający około 5 tys. pracowników i dziesiątki firm współpracujących z zakładem, nazywanych „firmami zewnętrznymi”. Do takich firm należały firmy remontowe o różnym profilu, firmy sprzątające, firmy utrzymujące zieleń na zewnątrz zakładu, firmy prowadzące kilka bufetów wewnątrz zakładu w tym olbrzymią stołówkę z własną kuchnią, w której codziennie można było wybrać sobie kilka dań obiadowych. Prowadzono też regularne kursy nauki języków obcych i wykłady np. z zakresu informatyki. Zajęcia odbywały się w większości w godzinach pracy pracowników.
Zakład był świetnie zorganizowany, zatrudniał ludzi doskonale przygotowanych do pracy na swoich stanowiskach. Często spotykałam się z opinią, że gdyby nagle zmienić profil produkcji, zostawić tę samą załogę, zainstalować nowe linie produkcyjne, to można było ze zdziwieniem stwierdzić, że jakość produkcji wytwarzanych nowych rzeczy jest tak samo świetna, jak była jakość kineskopów. No ale tak się nie stało. Kilkakrotnie byłam świadkiem, jak w czasie przerw produkcyjnych, które były latem każdego roku, zakład przebudowywano, remontowano i konserwowano maszyny. Wydawałoby się, że czasu było za mało, aby zdążyć z zadaniami, ale ten doskonale zorganizowany kolos, ta świetnie zorganizowana załoga zawsze finalizowała zadania w wyznaczonym terminie i jakościowo bez zarzutu. Często też słyszałam tu opowieści o tym, że w czasie awarii lub w czasie montażu linii czy pojedynczych maszyn polscy technolodzy, zanim przyszły instrukcje z Francji, radzili sobie z zadaniami, nazwijmy to metodą dedukcji. Wiedza i inteligencja tego zespołu była naprawdę na wysokim poziomie.
Mało jest wspomnień pracowników o tych czasach, tych między końcem lat 70. a rokiem 2009, warto by było zebrać relacje pracowników, wspomnienia kadry kierowniczej, choćby po to, żeby opowiedzieć historie ludzi pracujących w Polkolorze czy Thomsonie, bo to kawał historii miasta Piaseczna.
(Jeśli pracowaliście lub znacie osoby pracujące w Polkolorze i ktoś ma do opowiedzenia ciekawą historię związaną z pracą w zakładzie, piszcie: [email protected]. Może uda się odtworzyć historię tego miejsca)
Ostatni okres zakładu to strach o miejsce pracy, ale też niemiłe doświadczenia na zewnątrz, mam tu na myśli na przykład pewien incydent, który się zdarzył w banku w Piasecznie. A którego byłam świadkiem: para ludzi w średnim wieku podeszła do działu kredytów i zapytała o warunki udzielania pożyczek, pracownik banku uprzejmie udzielał im informacji i w końcu zapytał gdzie pracują, dowiedziawszy się, że oboje w Thomsonie głośno oświadczył – Pracownikom Thomsona nie udzielamy kredytów. To był rok 2006, mimo że nikt jeszcze nie wierzył w upadek zakładu w Piasecznie, dla banków sytuacja była jasna. Wkrótce zaczęły się masowe zwolnienia.
Napisz komentarz
Komentarze