Reklama

Burmistrz Konstancina: Nie ukradłem żadnych pieniędzy

Burmistrz Konstancina: Nie ukradłem żadnych pieniędzy

Autor: Burmistrz Kazimierz Jańczuk

W poniedziałek odbyło się kolejne posiedzenie Komisji Rewizyjnej poświęcone sprawie kradzieży środków gminnych. Tym razem na pytania radnych odpowiadał burmistrz Konstancina Kazimierz Jańczuk.


Przypomnijmy: podczas poprzedniego posiedzenia swoje wyjaśnienia złożył skarbnik gminy Dariusz Lipiec. Z jego słów wynikało, że w urzędzie doszło do szeregu niedopatrzeń, wskutek których gmina padła ofiarą oszusta. Lipiec bierze na siebie odpowiedzialność za całą sytuację. O szczegółach pisaliśmy 12 sierpnia: Pięć milionów niedopatrzeń.

Teraz obraz zdarzenia został uzupełniony o wyjaśnienia burmistrza. Na początek Jańczuk odniósł się do kwestii procedury dotyczącej zawierania umów na lokaty terminowe. Dokument taki pojawił się bowiem dopiero w lipcu br., kilka miesięcy po kradzieży gminnych pieniędzy. – Spisane w zarządzeniu zasady są dokładnie tymi samymi zasadami, które funkcjonują w urzędzie od kilkunastu lat – tłumaczył burmistrz. – Poza tym zdecydowałem się na odwołanie skarbnika, więc będzie to [procedura – red.] dla następcy.

Podstawione konto


Z wyjaśnień burmistrza wynika, że skarbnik skontaktował się z 6 bankami w celu pozyskania ofert założenia lokaty. Najkorzystniejsza była ta złożona przez "Adama Nowaczkiewicza" – rzekomego pracownika Credit Agricole. Następnie Dariusz Lipiec przedłożył burmistrzowi notatkę służbową, w której podsumował otrzymane oferty. Na tej podstawie zapadła decyzja o założeniu lokaty w Credit Agricole.

Widniejący na przesłanym przez rzekomego pracownika banku dokumencie widniał numer konta, na który następnie trafiły pieniądze. Konto było "podstawione" przez oszusta – nie był to w rzeczywistości rachunek gminy. Ten nigdy nie został utworzony. Kto był właścicielem konta, na które przelano gminne środki? Takiej informacji ani banki, ani prokuratura na razie nie ujawniają. Burmistrz nie wie również, kiedy dokładnie pieniądze zniknęły z konta.

Nietypowa chronologia


Radny Piotr Wasilewski zwrócił uwagę na nieścisłości w chronologii zdarzeń. Z dokumentacji sprawy wynika, że burmistrz podpisał wniosek o założenie konta technicznego 24 marca. Tymczasem skarbnik dopiero dwa dni później przedstawił burmistrzowi najlepszą ofertę. – Jaki był sens otwierania rachunku przed tym, jak wybraliście ofertę? – pytał radny. Zapytał również, dlaczego umowa nie została zaopiniowana przez dział prawny gminy.

Przez 11 lat nie zdarzyło się bym podpisał jakąkolwiek umowę bez parafowania przez prawnika - podkreślił burmistrz. - Umowa z Credit Agricole nigdy nie została podpisana, nigdy nie otrzymałem skanu tej umowy, a jedynym właścicielem projektu był skarbnik. W związku z tym nie mogłem prawnikom przedstawić żadnej umowy do zaopiniowania, bo jej nie miałem. A 24 marca nie doszło do podpisania żadnej umowy. Został podpisany wniosek o założenie rachunku technicznego. Było to potrzebne, żeby można było sporządzić umowę – dodał Jańczuk.

Oskarżenia


Burmistrz skierował również dość poważne sugestie pod adresem skarbnika. – Zwrócę też państwa uwagę na jedną rzecz: dlaczego skarbnik nie zadzwonił do centrali Credit Agricole? Jak to się stało, że przez ponad rok skarbnik utrzymywał kontakt z rzekomym pracownikiem banku, w formie mailowej i korzystając ze służbowego telefonu komórkowego i stacjonarnego i nigdy o tym fakcie nie powiadomił burmistrza?

Adam Grzegorzewski sugerował, że być może właśnie długotrwały i wielokrotny kontakt uśpił czujność Dariusza Lipca. Jańczuk nie zgodził się jednak z tą opinią.

Skarbnik nie jest podrzędnym pracownikiem urzędu. Jego obowiązki, zadania i odpowiedzialność określają ustawy. To jest najważniejszy człowiek w zakresie prowadzenia gospodarki finansowej w gminie. Skarbnik jest jednocześnie głównym księgowym gminy. Do jego zadań należy dokonywanie wstępnej kontroli zgodności operacji gospodarczych z planem finansowym, kompletności i rzetelności dokumentów dotyczących operacji gospodarczych i finansowych. To na skarbniku ciążą określone obowiązki. Jeśli złoży pod dokumentem swój podpis, to mówi burmistrzowi, że wszystko jest w porządku – mówił Jańczuk. Jednocześnie zastrzegł, że nikogo nie oskarża. – Moje wypowiedzi są dosyć ostre, ale nie wskazuję winnych. Odnoszę się tylko do sytuacji, która miała miejsce.

Czytaj również: Gdzie jest 5 milionów złotych?


A co z podpisami?


Burmistrz Jańczuk odniósł się także do kwestii podpisów pod umową. Jak już wiemy z wyjaśnień skarbnika, pod umową o założenie lokaty terminowej powinny widnieć 4 podpisy: dwóch przedstawicieli banki, burmistrza i skarbnika (lub osób przez nich upoważnionych). Tymczasem pod skanem umowy, na podstawie której zlecono przelew, nie było ani jednej parafki.

Pracownik działu finansowego nie może przygotować dokumentów niezgodnie z obowiązującymi przepisami. W moim głębokim przekonaniu pani Korytek nie powinna przygotować dokumentacji do przelewu mając przed sobą skan umowy niepodpisanej przez nikogo – tłumaczył. Jednocześnie zwracał uwagę, że skarbnik był świadom braku podpisów na umowie, a mimo to zlecił pilne wykonanie przelewu jeszcze tego samego dnia.

Czy burmistrz wiedział, co podpisuje?

– Byłem świadomy, że podpisuję przelew na 5 milionów złotych. Wielokrotnie takie dokumenty podpisywałem. Na przelewie jest zapis "Zgodnie z umową taką i taką z dnia takiego i takiego". Ja nie jestem w stanie analizować wszystkich umów. Jeżeli osoby umocowane w przepisach ustawowych to potwierdzają, to muszę im wierzyć. Tylko w ostatni piątek na moje biurko trafiło 548 stron dokumentów do przelewów na łączną kwotę ponad 9,6 milionów złotych. Nie jestem w stanie przewertować wszystkiego. Muszę wierzyć skarbnikowi lub jego zastępcy. I to oni odpowiadają za przygotowanie prawidłowych i rzetelnych dokumentów. Jedna rzecz nie daje mi spokoju: dlaczego skarbnik nie podpisał tego sam? Mógł to zrobić – mówił dalej Jańczuk.

4 sierpnia zakończyła się kontrola wewnętrzna w urzędzie. Z kolei na 8 września Komisja Rewizyjna zapowiada przedstawienie wyników swojej kontroli. Już wcześniej burmistrz zawnioskował do radnych o odwołanie Dariusza Lipca. Powodem odwołania jest utrata zaufania do pracownika. Obecnie trwa rekrutacja na stanowisko skarbnika gminy. Sprawę odzyskania pieniędzy zlecono zewnętrznej kancelarii prawnej, z którą współpracuje już okradziona w identyczny sposób gmina Rząśnia. Jańczuk poinformował też o zaostrzeniu procedur dla przelewów zewnętrznych powyżej 500 tysięcy złotych.

"Kocham to miasto"


Od czasu naszej pierwszej publikacji na temat 5 mln złotych, które straciła gmina Konstancin-Jeziorna, w opinii publicznej pojawiło się wiele oskarżeń pod kierunkiem Kazimierza Jańczuka. Część mieszkańców domaga się odwołania burmistrza, pojawiają się również głosy, że włodarz powinien ponieść odpowiedzialność finansową za całe zdarzenie. Jańczuk, nie bez emocji, odniósł się do tych głosów.

To, że za wszystko odpowiada burmistrz, to wszyscy wiedzą. Część państwa radnych podsyca tę sytuację, podchwytuje to część mieszkańców. Burmistrz w kraju został okrzyknięty złodziejem. Na tej sali padały też takie stwierdzenia w obecności telewizji: "niech odda swój majątek". Mój majątek składa się z mieszkania 48 m2, garażu i używanego samochodu. Niektórzy radni – chyba wypełniając swój mandat – wrzucali do skrzynek naszych mieszkańców informacje. Inne osoby preparowały ulotki i plakaty z moją fotografią i hasłem "Oddaj 5 milionów złotych". Nie ukradłem żadnych pieniędzy. Nie zdefraudowałem ich ani nie wydatkowałem niezgodnie z prawem. Zakusy części z państwa szły w tym kierunku, by sprowadzić komisarza do gminy. Wojewoda nie uznał państwa racji, bo nie ma żadnej podstawy. Zadania gminy są w pełni realizowane – nie krył żalu Jańczuk.

Zwrócił się także do radnego Krzysztofa Bajkowskiego, który niedawno złożył projekt uchwały o obniżenie pensji burmistrza do ustawowego minimum. – Nie jest pan w stanie złamać mojej osoby. Za darmo będę pracował, bo to miasto, gminę i mieszkańców kocham. Mieszkam tu od 50 lat. Granica wytrzymałości zdrowotnej, psychicznej i fizycznej mojej i mojej rodziny została przekroczona. Moje wyjaśnienia należą do ostatnich w tej sprawie. Kolejne będą składane prokuratorowi – zakończył burmistrz.

Decyzje zarówno o odwołaniu skarbnika, jak i wysokości pensji burmistrza powinny zapaść na sesji 8 września.

Czytaj również: Pięć milionów niedopatrzeń


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Piaseczyński. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama