Wstęp, czyli co to są Pyry
Szukając informacji o tym miejscu, będącym tak blisko Piaseczna, znalazłam pierwszą wzmiankę z 1907 roku z „Kurjera Warszawskiego”: „Ze Skolimowa do Pyr pod Warszawą jest ze dwie godziny drogi pieszej, godzinę konnej i pół godziny kolejką przez Piaseczno. Listy jednak wysłane ze Skolimowa do Pyr, o czem mieliśmy sposobność przekonać się kilkakrotnie leżą na poczcie i na stacjach około 8 dni, czyli tyle prawie, ile potrzeba obecnie dla odbycia drogi komunikacją pośpieszną do Ameryki. Przyznać jednak należy, że do Warszawy listy przychodzą prędzej, bo na przebycie dwóch mil drogi potrzeba tylko 4 dni! Jakie to przykre dla przebywających na letnich mieszkaniach pod Warszawą, łatwo każdy zrozumie.”
Pyry to niegdyś wieś między Piasecznem a Warszawą należąca do gminy Wilanów w powiecie warszawskim, dziś część Ursynowa. W latach 90. XIX wieku, gdy powstała linia wąskotorowej kolejki podmiejskiej i tereny wzdłuż ulicy Puławskiej zaczęły być bardzo interesujące dla mieszkańców Warszawy, starano się o zakup działek zsynchronizowanych z linią kolejki. Otworzyły się możliwości łatwego dojazdu do Warszawy, ale też równie łatwego dotarcia na popularny targ do Piaseczna. Letnisko Pyry blisko lasów wilanowskich było jednym z najciekawszych, ale dużo droższych od terenów bardziej na południe od Warszawy.
Po pierwszej wojnie światowej, gdy powstawało np. Zalesie Dolne, Pyry również stały się atrakcyjne dla Warszawiaków. I właśnie w tym czasie, czyli w roku 1930 małżeństwo Maria i Ignacy Dołbniakowie zakupują niewielką działkę przy ulicy Ks. Piotra Ściegiennego. Sprowadzają solidne bale drewniane i budują obszerny, stylowy dom. Ignacy jest nauczycielem w liceum warszawskim, Maria przedszkolanką. Maria opiekuje się tymczasem synami Sławkiem i Maciejem, mąż utrzymuje dom z profesorskiej pensji. Maria zakłada wokół domu ogród, a ponieważ ma duży talent do hodowli roślin dom zaczyna tonąć w bajecznej roślinności, która o każdej porze roku zachwyca urodą. Są tu przede wszystkim róże, ale też pola poziomek, krzewy porzeczek i agrestu. Kilka dziesięcioleci później, gdy Stenia, absolwentka liceum Platerówka w Zalesiu Dolnym, zostanie żoną starszego syna Marii – Sławka i zamieszka w tym bajecznym domu, a ja często tam będę ją odwiedzać, dostanę do herbaty bułeczkę nadziewaną poziomkami, bo codziennie o poranku do emaliowanych kubeczków zbieraliśmy w ogrodzie Marii poziomki, a poziomki rodziły się w tempie ekspresowym Stenia robiła konfitury i piekła bułki. Maria w tym czasie biegła na łąkę obok kościoła z wiaderkiem i zbierała „krowie placki” jako bazę do nawozu pod róże.
Czytaj również: Wiosenna wyprawa pana Chłopickiego
Lata 1939-1944 w Pyrach
Synowie Ignacego i Marii rozpoczynają naukę w szkole. Wybuch wojny zmienia koleje losu rodziny. Ignacy angażuje się w działalność zorganizowanego w styczniu 1940 roku batalionu im. Jana Kilińskiego i zakłada system tajnych kompletów. Zbiera swoich uczniów i w domach prywatnych organizuje lekcje. Jest zaangażowany w prace 4 kompanii i przyjmuje pseudonim „Gabryś”. Dom w Pyrach w dużej części zostaje zaanektowany przez Wehrmacht, okresowo mieszka w nim 3 do 5 Niemców. W 1943 roku, w okolicach ulicy Hożej w Warszawie „Gabryś” zostaje aresztowany przez patrol niemiecki. Świadkiem tego zdarzenia jest sąsiad z Pyr, który potem opowie Marii następującą scenę: Idącego chodnikiem profesora dostrzega mieszkaniec Pyr folksdojcz Fuks i widząc patrol niemiecki podchodzi do żandarmów i wyciągniętą ręką wskazuje Ignacego. Profesor niesie jakieś rulony, trudno dziś powiedzieć co w nich było, ale Niemcy rewidują profesora i sprawdzają co jest w rulonach. Widocznie było w nich coś mocno nielegalnego, bo profesor jest aresztowany. Zostaje odwieziony do aresztu śledczego Gestapo przy alei Szucha, skatowany, a po pewnym czasie prawdopodobnie odtransportowany na Pawiak. Niestety informacje o nim są fragmentaryczne. Nikt nie zostaje po nim aresztowany, co świadczy o tym, że nie zdradził swoich organizacyjnych współpracowników. Po pewnym czasie Maria dostaje list, w którym zostaje poinformowana, że mąż zmarł na serce. Zostaje sama w dwoma urwisami, którzy nie są grzecznymi chłopcami. Jeden z nich kradnie lokatorowi, żołnierzowi niemieckiemu pistolet i w czasie zabawy niechcący postrzela brata w nogę. Wystrzał jest głośny, Niemcy wybiegają z budynku, a widząc co się stało, odwożą rannego dzieciaka do szpitala. Sprawa zostaje zatuszowana, bo nikomu nie zależało na tym, aby ją drążyć. Skończyło się na żołnierskim kopie w tyłek butem niemieckiego żołnierza, który to kop czternastolatek zapamiętuje na całe życie.
Tragedia na stacji Pyry
Jeszcze w 1944 roku, w czasie powstania warszawskiego, na stacji w Pyrach miał miejsce tragiczny wypadek. Otóż w stojący na torach pociąg wypełniony pasażerami uderzył pocisk artyleryjski. Trudno dziś ustalić szczegóły np. skąd był wystrzelony pocisk. Być może, że ktoś poda bardziej szczegółowe dane tej tragedii. Wiem o niej od kolejarza Stanisława z Piaseczna, który jeździł wówczas na tej trasie i od mojego brata ciotecznego, syna Sławka i Steni – Ireneusza. Świadkiem tego wydarzenia był Maciej Dołbniak, 12 letni chłopak, który pobiegł na stację, aby zobaczyć co się stało. Ponoć to była straszna masakra. Maciek dostrzegł na gałęzi drzewa but i gdy go zdjął okazało się, że w środku jest noga.
Stacja Pyry
Stacja w Pyrach była miejscem, gdzie odbywały się mijanki pociągów i często trzeba było poczekać w wagonie, aż pociągi się minęły, dalej tor do Piaseczna i w drugą stronę, czyli do Warszawy był pojedynczy i biegł po stronie prawej, jadąc do Warszawy, wzdłuż ulicy Puławskiej. Budynek stacji był chyba na tej linii najciekawszy. Po pierwsze nie był wybudowany przez kolej, lecz wynajęty. Były w nim ciekawe sklepiki i poczekalnia z kasą biletową. Stenia często kupowała w sklepiku stacyjnym materiały do szycia i szyła z nich przepiękne sukienki i bluzki. Ekspedientka, przemiła osoba, umiała doradzić i wskazać odpowiedni kupon materiału. Debatowały długo z ciotką o jakości tkaniny – ludzie mieli wówczas dużo cierpliwości dla siebie.
Napisz komentarz
Komentarze