Czy ktoś pamięta zapach starej apteki, tej przy ul. Nadarzyńskiej? Dzisiejsze apteki już tak nie pachną. Pamiętacie zapach dawnych księgarń? Gazet kupowanych w kioskach Ruchu? Czy pamiętacie zapach parku w Chyliczkach, gdy kwitły lipy? Albo gdy opadłe jesienią liście, tworzyły kobierzec, nikt ich nie grabił, nasiąkały wodą jesiennego deszczu i ta woń zmieszana z dymem ognisk palonych na polach ogłaszała nadejście jesieni. Nikt już nie pali ognisk na polach i nie piecze w nich ziemniaków? Miesiąc maj pachniał fiołkami i konwaliami, czerwiec skoszoną trawą, lipiec różami, a dzień targowy końskim łajnem. Ulica Kniaziewicza pachniała akacjami, a ul. Bema błotem i parującymi w upał kałużami.
Dziś w cyklu „Tu zaszła zmiana” opowiem o zapachu Piaseczna sprzed lat. Zainspirowała mnie rozmowa Michała, Jakuba i Rafaela, która odbyła się na stronie Piaseczno – kawiarenka historyczna i przywołała wspomnienia. Pisząc tą krótką opowieść o zapachach, uświadomiłam sobie nagle, że wiele zapachów już nie ma. Zniknął sklepik, ten przy rynku, pani Koralewiczowej, pachnący tak specyficznie, że kto raz do niego wszedł to na zawsze zapamiętał ten zapach. Pachniał tam asortyment ze sklepu zielarskiego i punktu aptecznego, zmieszany ze starocią murów.
W definicji zapachu i jego wpływu na mózg człowieka czytamy: „Po tym, jak woń, a konkretnie cząsteczki zapachu (ligandy), docierają do naszych nozdrzy, wytwarzają się enzymy, które wysyłane są do poszczególnych ośrodków w mózgu. Część enzymów ląduje w układzie limbicznym. Odpowiada on za emocje i pamięć. Tam wyłapywany jest dany zapach i zostaje on zakodowany na przyszłość.” Z tego wniosek, że zmysł węchu ma równie ważny wpływ na pamięć co zmysły wzroku, słuchu i smaku. Ma też wpływ na nasze emocje, ale o tym pewnie każdy wie.
Zastanawiam się jak pachnie np. bezpieczeństwo? Dla mnie zapachem bezpieczeństwa jest zapach pasty marki „Buwi”, która była pakowana w metalowe pudełka i przy pomocy bawełnianej ściereczki wcierana w drewniane deski podłogi. Pastą Buwi pachniał każdej soboty mój rodzinny dom. Zapach świeżego chleba, zapach ciasta drożdżowego, który roznosił się z wielu piaseczyńskich piekarni, wychodził na ulicę i zachęcał do wejścia do sklepu. Pamiętam woń drewnianych desek na podłogach mytych codziennie wodą z mydlinami z szarego mydła. Taki zapach był w piaseczyńskich sklepach warzywnych i ten zapach mieszał się z zapachem warzyw układanych na półkach sklepowych.
Po zaprezentowaniu zdjęcia pana Krzysztofa Zembrowicza potoczyła się rozmowa na temat zapachów miasta. Ciekawe, że właśnie ten fragment miasta wywołał w obserwatorach ciekawe skojarzenia z zapachami poszczególnych miejsc, widocznie przenieśli się w wyobraźni do tamtych lat. Przeczytajcie, co mieli do powiedzenia.
Michał: Na pierwszym planie furmanka, takie pojazdy w dużej ilości kursowały wtedy po mieście, szczególnie w dni targowe. I te drzewa, które później zaczęły komuś przeszkadzać. Pamiętam pochody 1-majowe, w czasach mojego dzieciństwa przeciągające ulicą. A to miejsce na rogu ul. Nadarzyńskiej (szczególnie po zmroku), mimo całej swojej ''malowniczości'' nie było zbytnio bezpieczne. Duży sentyment.
Jakub: Pięknie. Furmanka zaparkowała przy Totku (punkt totolotka przy ul. Kościuszki). A może woźnica zniósł telewizor Wisła do naprawy i jeszcze wstąpił do księgarni obok? By już nie wrócić.
Michał: Obydwa punkty (księgarnia i Totek) posiadały swoje specyficzne zapachy. Papier, farba drukarska oraz klej i tusz w Totku. Mam wrażenie, że w tamtych czasach wszystko bardziej intensywniej pachniało. Wciąż pamiętam zapach kupionej nowej książki lub pisemka czy gazety z kiosku Ruchu. Oraz zapach w aptece i innym specyficznym sklepiku.
Jakub: Sorry, ale podglądnąłem Pana. Bo w szoku byłem, skąd tak bardzo szczegółowo ten opis. Moja pamięć potwierdza zapachy. Było ich jeszcze więcej, jak były dni targowe, ale to już na Sierakowskiego. No Perełka też miała swój bukiet. Na ul. Żabiej pachniało piwem, jak było piwo w budce. Wszystko było bardziej esencjonalne, bo obecnie to to jakieś mdłe.
Rafael: Ja się pytam, gdzie są te drzewa? Co za piękna ulica była. Pełna życia. Zdjęcie, jak kadr z filmu. Pamiętam za dziecka, obok szpitala był duży targ. Masa takich powozów, jak ze zdjęcia. Pamiętam na ul. Nadarzyńskiej podjazd pod górkę z kamieni "kocie łby" i ulice obok Hanki Sawickiej, gdzie wzdłuż siatki od strony kolejki była aleja drzew. Owszem sama ulica nie była super, bo to zwykła ziemia. Po zimie auta zapadały się do podwozia. To samo było na Kniaziewicza i Bema.
Tak, drzewa też wypełniały zapachem ulice miast i pachniał pot konia ciągnącego wóz z węglem. Tyle czytelnicy.
Jaki był zapach maja po deszczu? Kwiatów w ogrodzie? W autobusach wiosną przestawało pachnieć naftaliną, bo futra i jesionki zapakowane już były w szafach na następny sezon. Zastępowały te molowe przysmaki letnie swetry i ortalionowe płaszcze.
Czy ktoś pamięta zapach wody kolońskiej Przemysławka? Codziennie rano mój tata wklepywał ją sobie w policzki po ogoleniu się i to jest zapach poranka w moim domu, którego już od wielu, wielu lat nie ma.
Napisz komentarz
Komentarze