Reklama

Dzieci z podwórka przy ul. Sienkiewicza część 2

Dzieci z podwórka przy ul. Sienkiewicza część 2
Chór ze szkoły podstawowej w Piasecznie przy ul. Świętojańskiej

Źródło: fot: z albumu rodziny Szymańskich

Dzieci mojego pokolenia miały niby nieograniczoną wolność, ale też dorośli zwracali uwagę na zachowanie dzieci sąsiadów. Czyli niby wolność, ale jak sobie pozwoliłaś panno na złe zachowanie, to zaraz twoi rodzice od sąsiadki mieli meldunek. Karą dla winowajcy było stanie w kącie, ale za cięższe przewinienie można było dostać wyrok – koniec z oglądaniem odcinka serialu „Stawki większej niż życie”. Kiedyś mała Jadwiga przemówiła się z kolegą i ten poskarżył się swojej mamie, oburzona matka udała się na skargę do mamy Jadwigi – Halinki. Trzeba było przeprosić, na nic tłumaczenia. Kara: pół godziny w kącie za drzwiami! Zabawne w tym całym zamieszaniu było to, że Jadwiga była niezbędna do zabawy na podwórku i potem cała gromada dzieciaków co chwila z niecierpliwością podbiegała do okna i pytała szeptem – Jadzia, Jadzia, ile ci jeszcze zostało minut do stania? A w ogóle to całe szczęście, że domy wokół nie wyleciały w powietrze, bo starsi chłopcy eksperymentowali z wybuchami. Mama Jacka Mrówy jak tylko, będąc w pracy w pogotowiu, słyszała sygnał straży pożarnej, to dzwoniła do domu i pytała, czy to nie u nich się pali. Byliśmy pokoleniem, które urodziło się po wojnie, ale ciągle ta wojna w latach 50. jakby przypominała o sobie. Gdy rozbierano dom pani od najlepszego żurku w mieście i obalono ciężki piec kaflowy, to wysypały się z niego taśmy nabojów do karabinów maszynowych, ujawniła się skrytka z czasów wojny. Oczywiście Jacek przygarnął kilka, ale przewidujący ojciec zaraz zrobił mu rewizję i zarekwirował wszystko. W szkole na lekcjach omawiano temat min i niewypałów pozostawionych w czasie wojny np. w lesie chojnowskim, uczono jak się zachować, gdy coś podejrzanego zobaczymy w czasie wycieczki na jagody i grzyby.

Kamienica z ul. Sienkiewicza i zakład fotograficzny Renau, fot: z kolekcji rodziny Renau

Na jagody

 Las w Chojnowie w czasie wakacji był miejscem pikników. Już od czerwca, któreś z rodziców zabierało gromadę dzieciaków na jagody lub grzyby. Wsiadano do pociągu kolejki wąskotorowej, jadącej do Góry Kalwarii, na stacji Piaseczno Miasto. Las Chojnowski, niegdyś należący do dóbr rodziny Branickich, był zadbanym zespołem leśnym o wysokiej kulturze flory i fauny. Pamiętam całe polany żółciutkich grzybów „Kurek” i pola jagodowych krzewinek. Po udanych zbiorach były posiedzenia na kocykach, picie kompotu z butelek, zajadanie się jajkami na twardo i bułkami z miejscowych piekarni.

Jadwiga i Wojtek jadą na jagody. Stacja Piaseczno Miasto, fot: ze zbiorów rodziny Szymańskich

Stacja Cyklistów do rozbiórki 

Dzieci z podwórka przy ul. Sienkiewicza były świadkami rozbiórki modrzewiowego dworu zamieszkał

ego przez pokolenia Hassów, Szymańskich i Mrówczyńskich. Władza postanowiła zniszczyć ten piękny dom. Niby był projekt postawienia tu hotelu robotniczego, a to potrzeba ponoć nagła i właśnie koniecznie w tym miejscu. To było duże przeżycie – nie tylko dla rodziny. Odsłonięto stare piwnice i o ile dom był drewniany, to piwnice murowane i na pewno z XIX wieku, a może nawet wcześniejsze. Nikt tego nie zbadał. Solidną cegłę, babcia Jacka i Wojtka sprzedała panu Cibickiemu i on te piękne, beczkowe piwnice rozbierał cegła po cegle. W lodowni, dużej piwnicy, która znajdowała się na środku podwórka, zasypano książki. Te, których nie przyjęła piaseczyńska biblioteka, zostały wrzucone do dołu i zakopane. Zanim to nastąpiło, dzieci się nimi bawiły, bo było w nich dużo pięknych, kolorowych ilustracji, ale że były wszystkie napisane po niemiecku, to nikt ich nie wziął. W maleńkich mieszkaniach i tak biblioteczki były wypełnione książkami. Potem postawiono tu wielki sklep o ścianach z blachy i nazwano go „Rolnik”. Teraz jest Biedronka. I tak na wiele lat zatuszowano tu historię Stacji Cyklistów, wojny, Szarych Szeregów, konspiracji i lekarki od dzieci, co dużo osób zawdzięcza jej zdrowie i życie.

Kapelmistrz i wojna

Rodzina Jadwigi miała mieszkać w Stefanowie, ale wojna zmieniła ich plany. Dziadek Jadwigi, Jan Węcławiak w czasie wojny pracował na poczcie na Placu Bankowym. Był kapelmistrzem w orkiestrze strażackiej w Piasecznie. Pradziadek o nazwisku Ślązak poradził Janowi, aby kupił działkę budowlaną w Stefanowie, bo w środku miasta niebezpiecznie, wojska ciągle przechodzą i jest niespokojnie. I Jan wybudował dom w Stefanowie. Zaczęli przychodzić partyzanci. Nad domem zaczął krążyć samolot niemiecki i za chwilę poszła obława niemiecka.

Pędzono tłum ludzi do obozu w Pruszkowie. Halinką, piękną nastolatką, której uroda rzucała się w oczy, zainteresował się Niemiec jadący bryczką. Zaprosił Halinkę, aby wsiadła do bryczki. Strach ogarnął dziewczynkę, ale wsiadła. Spodziewała się najgorszego, ale nagle Niemiec powiedział, że jest podobna do jego córki.   

Przesiedziała dziewczynka na tej bryczce selekcję, widziała koszmarne sceny, strach o rodziców paraliżował ją. Rodzice gdzieś zniknęli w tłumie. Gdy uspokoiło się, Niemiec powiedział - lauf zu deiner Mutter! Czyżby wiedział, jaki los może spotkać dziewczynę w czasie selekcji? Tego nigdy się nie dowiemy. Halinka wróciła do Stefanowa, ale tu wszystko spalone, domu nie ma. Bracia Czapscy rozstrzelani i inni też. Wymownym obrazem okrucieństwa niemieckiego było rozstrzelanie 5 braci Czapskich: Stanisław (lat 32), Antoni (30), Tadeusz (25), Aleksander (22), Roman (19). Zostali oni rozstrzelani na własnym podwórzu w pobliżu lasów chojnowskich, podczas tzw. pacyfikacji w okresie Powstania warszawskiego (29 sierpnia 1944 r.). Równocześnie została spalona wieś Chojnów.

Halinka postanowiła iść do Baniochy do cioci Józi. Józia mieszkała we dworku, gdzie później była piekarnia. Kuchnia była w baszcie, ogrzewali dom szyszkami i na tych szyszkach i patykach gotowali zupę. Pewnego dnia patrzą, a tu przyjechał pociąg i z pociągu wysiadają rodzice Halinki. Jan po wojnie zaczął gromadzić instrumenty, uczył ludzi gry na instrumentach i kultury muzycznej – tworzył orkiestrę. W kilkanaście lat potem, wnuczka Jana – Jadwiga, uczennica szkoły przy ul. Świetojańskiej, chętnie śpiewała w chórze, czyli tradycja muzykowania przetrwała w rodzinie.     

 Chór ze szkoły na ul. Świętojańskiej

Chór prowadził pan kierownik Majcherowicz. Kiedyś był dyrygentem chóru pod Zakopanem. Chór miał swoją pianistkę. Piękna ta kobieta, robiła na wszystkich duże wrażenie, bo była elegancka, nosiła na wypielęgnowanych dłoniach rękawiczki, na misternie ułożonych włosach siateczkę oraz dopasowane kostiumy na zgrabnej figurze. Chór śpiewał na trzy głosy – profesjonalnie. Dużo podróżowano i zdobywano nagrody. Do chóru pan kierownik robił egzamin. Wystukiwał rytm, trzeba było powtórzyć. Potem zaśpiewać. Jeśli ktoś zdał egzamin to wpadł, bo chodzenie na chór, to był duży obowiązek. Karano za nieobecność. Tu była duża dyscyplina. Trzeba było śpiewanie w chórze kochać.

Pani Wróblewska

W szkole na ul. Świętojańskiej języka polskiego uczyła pani Wróblewska. To była nauczycielka, która była zawsze perfekcyjnie przygotowana do każdej lekcji. Gromadziła pamiątki o pisarzach, zdjęcia, ilustracje z książek i przezrocza. Starała się to wszystko pokazać uczniom, robiła wystawkę o każdym pisarzu. Wymagała, ale też była bardzo lubiona przez dzieci.

Opowieść Jadwigi i Jacka, za którą serdecznie dziękuję, nie kończy się w tym miejscu. To opowieść, którą snułabym latami, bo dużo w niej wątków o pięknych ludziach, ale to już tekst na inne opowiadanie.

W mieszkaniu przy ul. Sienkiewicza, fot: z albumy rodziny Szymańskich
Czytaj także: Podwórko przy ulicy Sienkiewicza

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

aneta 22.05.2022 15:46
Wszyscy czytelnicy, którym droga jest historia ich miasta dziękują za pasję autorki przywracania pieknych histori miejsc i ludzi.

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK
Reklama
Reklama
Reklama