Dziury w drodze ze Szpruchu do Linina udało się załatać dzięki wsparciu służb mundurowych. Gmina ma pomysł na docelowe rozwiązanie problemu tej drogi. Jednak właściciel działek, przez które przebiega droga, tego pomysłu nie aprobuje.
Po tym, jak przed tygodniem drogowcy w asyście kilkunastu policjantów, ochroniarzy, strażników miejskich i strażaków załatali w końcu koszmarnie dziurawą drogę biegnącą od DK79 do Linina, na sesji Rady Miejskiej pojawił się właściciel działek drogowych. Przekonywał radnych, że prowadzone działania są bezprawne, a urzędnicy gminy i powiatu zamiast ułatwiać załatwienie kwestii formalnych związanych z uregulowaniem stanu prawnego drogi, od dawna je utrudniają.
– Zapisy w rejestrach gruntu są fałszywe. A mapa geodezyjna zniknęła ze starostwa – mówił. – A teraz zaczęły się argumenty siły. Ci wszyscy ludzie najechali w bandycki sposób na mnie, na mój grunt! – mówił Stanisław Wiśniewski.
Czytaj także: Ostry protest przeciwko łataniu drogi. Na miejscu liczne służby [FILM]
– My nie uważamy się za właściciela tej działki drogowej, ale za jej samoistnego posiadacza – podkreślił wiceburmistrz Mateusz Baj – Utrzymujemy tę drogę, odśnieżamy, oświetlamy, w związku z tym, zgodnie z opinią prawną, mamy prawo ją naprawiać.
Władze gminy rozwiązanie problemu widzą w realizacji inwestycji drogowej z wykorzystaniem specustawy.
– ZRID pozwoli nam stosunkowo szybko załatwić zarówno przebudowę drogi, jak i uregulować kwestie własnościowe. W najbliższym czasie zwrócimy się do Rady Miejskiej w tej sprawie – powiedział Baj. Stanisław Wiśniewski podkreśla, że nie ma nic przeciwko budowie dobrej jakości drogi, ale chce mieć wpływ na jej kształt.
– Nie zgodzę się na budowę chodnika, bo potem będę musiał go odśnieżać, ani na ścieżkę rowerową – zapowiedział. – Jestem gotowy do rozmów, ale zgodzę się tylko na dzierżawę gruntów pod drogę.
Wygląda na to, że porozumienie między gminą a spadkobiercami właścicieli gruntów nadal trudno będzie osiągnąć.
Napisz komentarz
Komentarze