Na polach nieopodal kościoła św. Anny, rozciągających się między ul. Jana Pawła II i Perełką, bawiło się niejedno pokolenie piasecznian...
W środku Piaseczna, między ulicą Kościuszki, Kościelną (późniejszą 22 Lipca, a dzisiejszą Jana Pawła II – więcej na ten temat tutaj), Perełką i nasypem wąskotorówki rozciągał się obszerny teren. Częściowo zagospodarowany był pod uprawy, na pozostałym fragmencie rozciągała się łąka. Wśród nich znajdowały się dwa niewielkie stawy. Pola te były podzielone na cztery pasy. Właścicielem pierwszego była parafia, kolejny należał do rodziny Poncyliuszów, następny – do Kazubków, ostatni, niemal dochodzący do nasypu - do Mirkowskich.
Panowie Mirkowski i Kazubek zajmowali się uprawą warzyw. W międzywojniu wykopali na swoich polach sadzawki, z których woda służyła podlewaniu pól. W widocznej na zdjęciu budce mieściła się pompa, do której podłączali węże do podlewania. Stawy zasilały wody Perełki.
"Pole księdza" było z kolei chętnie zajmowane przez wesołe miasteczka i namioty cyrkowe. Jeszcze w latach 90. chętnie rozkładały się tu obwoźne lunaparki.
Kiedy w Perełce były raki...
Warto tu zrobić niewielką dygresję i pochylić się nad historią Kanału Piaseczyńskiego. Trudno bowiem dziś uwierzyć, że nasza Perełka była kiedyś tak czysta, że można było spotkać w niej raki. To zmieniło się po wojnie, a największymi trucicielami kanału były kolejka wąskotorowa i mleczarnia.
Dopóki wąskotorówkę obsługiwały parowozy, zanieczyszczeń było niewiele. Sytuacja zmieniła się, kiedy kolejkę zaczęły ciągnąć lokomotywy spalinowe, co przełożyło się na oleiste ścieki, które z wodami gruntowymi spływały do potoku.
Mleczarnia z kolei spuszczała kazeinę – białko wydzielające się z mleka. Choć kazeina nie jest szkodliwa dla środowiska, spuszczanie jej do Perełki powodowało, że woda nabierała mętnej, mlecznej barwy.
Ośrodek sportów zimowych
Z wykopanych przez gospodarzy stawów chętnie korzystała okoliczna młodzież. Jak wspomina mieszkający nieopodal Stanisław Hofman, akweny były zbyt płytkie, by móc w nich popływać w gorący letni dzień. Ich głębokość nie przekraczała bowiem metra. Co innego, gdy przychodziła zima. Sadzawki skuwał równy, gładki lód, idealny do trenowania podwójnych axli i potrójnych toeloopów. Gdy tylko nastawały mrozy, wszyscy chwytali łyżwy i pędzili na zamarznięte stawy.
Tratwą przez pole
Płynąca wzdłuż pól Perełka, choć niepozorna, potrafiła narobić niemałych szkód. Opisywane przez nas pola były terenami zalewowymi. Przepust pod ul. Kościuszki miał niewielką średnicę, przez co po intensywnych opadach wezbrana woda zatapiała łąki. Raz, na przełomie lat 50. i 60., lokalna powódź przyniosła tu nawet... wrota stodoły. Pan Stanisław do dziś z uśmiechem wspomina, jak z kolegą wskoczyli na wierzeje i pływali na nich jak na tratwie.
Perełka kilkakrotnie przypominała o sobie też stosunkowo niedawno, m.in. w 2005 i 2010 roku. Wówczas jednak swoją "cegiełkę" do powodzi dołożyła też budowa siedziby sądu rejonowego. Ze względów bezpieczeństwa wpust kanału zasłonięto kratą. Po gwałtownych ulewach na kracie zebrały się śmieci i gałęzie, tworząc swoistą tamę. Dopiero przeprowadzony w 2017 roku remont Skweru Kisiela przyniósł zmiany. Regularnie jest też czyszczona krata na wpuście.
Odchodzą seniorzy, przychodzą deweloperzy
Dziś te tereny zmieniły się nie do poznania. Tam, gdzie było "pole księdza", dziś stoi komenda policji. Po śmierci seniora rodu rodzina Kazubków zaprzestała uprawy warzyw, później grunty wykupił deweloper. Kilka lat temu wyrosły tu bloki. W miejscu stawu dziś buduje się nowy most nad Perełką. Pola Mirkowskich były jeszcze uprawiane przez kilkanaście lat. Wciąż pozostają w rękach rodziny; na zdjęciach satelitarnych widać jeszcze ślad po sadzawce. Czy nadal jest w niej woda? Tego nie udało nam się sprawdzić; teren jest zarośnięty i ogrodzony.
Na polach Mirkowskich i Poncyliuszów wciąż jest zielono. Jak ten teren będzie wyglądał za kilka czy kilkanaście lat? Trudno przewidzieć...
Napisz komentarz
Komentarze